[Zwrotka 1: Gres]
Myślisz o niej w alejkach, gdzie leżą trupy innych ludzi
To wieczni słudzy, wciśnij na minus windy guzik
Zostaw kram swoich spraw na powierzchni, na górze
Odetchnij od doczesnych nadużyć, na dłużej
Jeśli masz je w naturze to broń, której mogę użyć
Wciśnij na minus windy guzik
W detonatorze ustawi to sekwencję kluczy
Reszta toczy się w stronę, z której nie da się wrócić
Popatrz na boje, boję się że to morze wzburzy
Zrobiłeś swoje, nareszcie odejść może Murzyn
Łódź będzie prać Twoje brudy, rodziny nie pójdą spać
Umrzesz wśród obcych ludzi, w domu gościnnym grand
Świat będzie żył tym, pomówień żywił żar zwykły
Ty sam w jednej z sal będziesz spał jak zastygły
To prawda- umorzą śledztwo carskiej policji
I zagrasz ostatni swój akt, tragiczny
Brak krzesła reżysera będzie rodzić domysły
Śmierć wielkiego artysty- trzeba lepszej pożywki
Zapiszmy- światowej klasy aktor zmarł
Paradyż znaczy raj, śpi jak głaz- dla mnie ludzki
Z pewnych względów niewygodny dla ówczesnych władz
Z tysiąca miast jest na zawsze nasz, łódzki
Z ulicznych lamp ucieknie gaz i mrok Ci odda salut
Wystąpisz jeszcze raz na starym cmentarzu
Tak Ira Aldridge- ofiara miasta wchodzi na swój tron
Obiecana ziemia- jego ostatni dom
[Refren: Greenzki, Gres x2]
Ciągle chcę więcej- to łódzkie trójprzymierze cieni
Centrum to serce, wiedzą to łódzkie charaktery
W każdej alejce cmentarza zdarza się leżeć wielkim
Słyszę szepty z mieszkania, ich dialogi po śmierci
[Zwrotka 2: Greenzki]
Nie wiem do kogo do piszę, przewijam kliszę sto lat wstecz
Podobno ból do Was przyszedł, do nas też
Samuel F, czyli tutejszy siewca nadziei
Co kładzie chleb na stół sierot w przyszłym mieście meneli
Znasz tych, co chcieli okraść jego wielkie serce
I ręce pełne złota, posiąść jego dobra esencję
Nadszedł dzień, w którym ręce tworzą linię prostą
Napięte mocno na koniach pędzących ulicą Piotrkowską
Jasną od ognia, czarną od śmierci, głośną od wrzasku
Bose dzieci widzą ostatnie cienie dawnego blasku
Tylko tętno w nadgarstku mówi Ci, że coś boli
Adrenalina pcha w przód, byle z dala od niewoli
Nowi przyrzekli honory tym lepszym, ale kłamali
Zabijali, potem wszystkich okradali z resztki wiary
Faust uciekł, ostatnie lata spędził w getcie
Takim samym jak bałuckie, tylko że w innym mieście
Czasem jeszcze w łódzkich klimatach pofabrycznych
Z czerwonych cegieł na Tymienieckiego słychać modlitwy
Żegnaj Samuelu, nawet odległy byłeś nam bliski
Wrogu bezlitosnych, choć przyjacielu wszystkich
[Refren: Greenzki, Gres x2]
Ciągle chcę więcej- to łódzkie trójprzymierze cieni
Centrum to serce, wiedzą to łódzkie charaktery
W każdej alejce cmentarza zdarza się leżeć wielkim
Słyszę szepty z mieszkania, ich dialogi po śmierci