[Verse 1: Medium]
Piotrek, jak masz w głowie olej to wysmażysz klasyk
Powtarzałem sobie w bani wsypując płatki do pralki
Czaisz? Skąd to znasz? Non stop mam tak
Przecież dziesięć chwil temu, nic nie mów
Zaniosłem mleko do szafy
Lekko strawny tekst, się tutaj trafił, się kurwa gapi ptak
Na mnie jak na licznik w taxi, a miałem ich, nie karmić
Zasuwam płachty płonie karmnik może napisz, że
Gasisz rapem, bo na straży kartek stoisz jak strażacy, zamilcz!
Szukam inspiracji za oknem
Może księżyc, to słońce które wyłączają na noc? Piotrek!
Odklej się od nieba, to nie ta kwestia teraz stąpamy po Ziemi
Przemilcz, że sąsiad wierci jak zęby, kretyn!
Ciekawe jak tam Adam, pewnie pisze w kasku, Ziom
Ostatnio jak składał to wywiercił wentylację w ścianie pięścią
Patrzę w lewo, patrzę w prawo, nic
Ja nawet yo yo yo jąkam się w rytm
Kozak bit, co? Co za nicość! Hip-hop!
Nie no hipokryto, jaki hip-hop?
Może szybkość ponad liryką, no no...
Stół z powyłamywanymi nogami, I'm a Scatman, miej litość, ej
Mam takie wersy, ze w sto lat robię refren
Sto lat to będę pisał ten tekst
Czujesz chemię kiedy piszę?
Chciałem zostać fizykiem w sumie
A zostałem alchemikiem, zmieniam teksty w życie
Wybacz, moje pani od muzyki nazywała się Nyga
(naprawdę - pozdrawiam)
Miał powstać tekst życia, idę do kibla gówno słychać
[Refren]
I znowu nie wiesz nic, mówię, poczekaj, powtarzam, poczekaj
Natchnienie przyjdzie lada dzień
Nie rzucaj pracy w kąt, głowę, otwieraj, by za moment odebrać
Tekst życia piszę z życia tekst
[Verse 2; OSTR]
Mógłbym napisać jak jebią smuty kolejni znawcy
Chcą uczyć życia nas, mając problemy z własnym
Czy to requiem do snu przez esencję wniosków
Chyba mózg mi się wyczerpał jak baterie z kiosku
Nie napiszę o tym, wiem, nienawidzę tworzyć w dzień
Słońce, pogoda, telefon, tv, konsola do gier
I masz potwora jak Shrek, wiem, nie zrobię wiele dziś
Możesz mierzyć mnie wzrokiem, ja uszami zmierzę bit
Po raz enty tempo sylaby mi tnie na centymetry, znaczy mam bezcenne sny
Styl, bez cele i metki
Bez promocji, bez sugestii, bracie, kto najlepszy dzisiaj
Widzisz robię to dla siebie
Nawet, gdy nie wiem co pisać
Nie pytaj czym się różni życie od czyśćca
To jak oberwać w klubie mając chwilę do wyjścia
Myślę - Piotrek wie więcej, wenę w chwilę odzyskam
Piotrek dzwonię, bo tekst ten urywa dynię jak mistra
Wiele linijek w myślach, nie lej jak kabel
Tak jakbym podgrzewał mus z mlekiem w ekspresie na parze
Kofeiny, bit dodatek, rym, jesteś mikstury częścią
Patrz w ręce, parzy w ryj, muszę się obudzić przed śmiercią
Halo, Piotrek, sorry brat, miałem tekst napisać, nagrać, wysłać
Wiem, że ściga Cię wydawcy czas, ale nie miałem szans
Szlag trafił chęci projekt, wiem miał być tekst życia, dlatego, wierz mi, dzwonię
[M] Halo Adam, w lesie jestem, siemasz
[O] halo siemasz Piotrek, siemasz, Brat, siemasz, słuchaj, kurde, no zapomniałem o czym jest ten kawałek, potem zacząłem coś pisać..
[M] (Aleks wracaj! sorry)
[O] ...i nic mi nie wychodziło, wymazałem to...
[M] nooo
[O] ...na koniec zapisałem coś, nie wiem, komputer mi się... spalił...
[M] cooooooooooo?
[O] ...masakra no... masakra słuchaj... mógłbyś mi przypomnieć, o czym to było? Ten tekst życia?
[M] (Aleks!)
[M] No jasne!
[Verse 3; Medium]
Tobie nie muszę przypominać, ale im...
Już nie wiem ile napisałem rymów w życiu
W życiu nie napisałbym tylu, gdyby nie Jezus Chrystus
Jak nie chce Ci się żyć, to idź do hospicjum
Połóż się wśród dzieci i obserwuj śmierć na krzyżu!
Po cichu wyjdź, padnij na kolana, błagaj
Tysiące małych rączek żebrze o włączenie światła, wstawaj!
Nie goni mnie czas wydawcy, a czasy ostateczne
Rozliczę się przed Panem, a nie skarbowym urzędem
Co, zapomnieliście, jak długopisem rysować linie
Które od liter, tworzą opinię, młodych gniewnych ludzi?
Oto czyściec, wyczyszczę te czaszki czystym rymem
Czsz, pełne puszki farb, tłustych barw, zamaluję strach
O czym pisać? Dupy, cycki, rewolwery, dragi, przemoc
Lubisz liczyć, więc podzielmy to przez zero, absolutne!
Nie nazywaj mnie bezdomnym, mam dom
Matka ziemia wynajmuje przecież Wam Wasz blok!
Na próżno kapią nam łzy po policzkach
Będziesz dławił się tym jak, zły koalicjant
Zgnić to maksyma, syf w waszych żyłach, czyja to wina?
Życie nie klisza nie wymienisz go jak w filmach
Spytaj tych polskich raperków, o czym kurwa piszą
A każdy z nich odpowie, że palą i piją, walą i biją
Ćpają i hip-hop, i w ogóle melanż dziwko!
Chuj nas obchodzi to Twoje życie, które jest meliną
(choć i tak obchodzi)
Trzeba dawać miłość, jak polskie reggae
Bo w Polsce, biednie, to otępienie Was
Było błędem, co, stoisz biernie
Bierz się za siebie, pisz o społeczeństwie
By tak każdy Twój tekst był od dzisiaj tekstem życia
[Refren]
I znowu nie wiesz nic, mówię, poczekaj, powtarzam, poczekaj
Natchnienie przyjdzie lada dzień
Nie rzucaj pracy w kąt, głowę, otwieraj, by za moment odebrać
Tekst życia piszę z życia tekst