Adam Ostrowski, ur. w 1980 roku w Łodzi. Raper, producent, ceniony freestyle'owiec, wykształcony muzyk, jedna z najbardziej istotnych postaci na scenie polskiej muzyki niezależnej XXI wieku. Człowiek bezgranicznie oddany twórczości, któremu udało się połączyć sukces artystyczny z doskonałymi wynikami sprzedaży. Cieszy się szacunkiem zarówno młodych odbiorców hip-hopu, jak i słuchaczy zorientowanych na inne gatunki muzyczne. Jeden z najczęściej zapraszanych do gościnnych udziałów bądź pomocy producenckiej polskich twórców rapu.
Jego hobby jest gra na skrzypcach. Jest absolwentem Akademii Muzycznej w Łodzi i laureatem kilku renomowanych konkursów. Hip-hopem zainteresował się już jako dziecko. – Miałem 10 lat, kiedy zacząłem swoją przygodę z tą muzyką. Był rok 1990, a ja zafascynowałem się Heavym D, Kool Moe Dee, Slick Rickiem, N.W.A. i 3rd Ba**. Razem z ziomkami z osiedla założyliśmy BDC, a później LWC, z którego do dziś aktywnie rapują chłopaki z Afrontu – wspomina O.S.T.R. Pamiątką po twórczości LWC jest podziemne wydawnictwo „Dwie strony historii” z 1999 roku. Istotna była również działalność rapera w ramach Obozu TA, luźnego kolektywu łódzkich artystów. – Każda z osób, która brała w nim udział, miała już własne nagrania i korzenie w łódzkim podziemiu. Przykładem mogą być Thinkadelic, czyli pomysłodawcy, Enter z Mejsem, czy Polish American, czyli PAM. Był to bardzo miły okres mojego życia, ale nie miał on żadnego wpływu na moją solową twórczość – mówi raper, który od 2000 roku zaczął nagrywać sam.
Na wstępie ukazała się na kasecie demówka „Saturator”, która w podziemnym obiegu krążyła po całej Polsce. Krążył też sam O.S.T.R., zdobywając ogromne uznanie jako freestyle'owiec. Jego popisy w tej dziedzinie sztuki hiphopowej przeszły do historii i pozwoliły mu podpisać kontrakt płytowy. Ponoć wcale o to nie zabiegał, nie zależało mu, aby się za wszelką cenę przebić. – Szczerze mówiąc, miałem gdzieś, czy ktoś chce tego słuchać, czy ktoś ma zamiar mnie wydać. Tytus wypatrzył mnie na koncercie Fisza w Łodzi. Zajarany moim freestyle'em zaproponował wydanie płyty. Reprezentuję pokolenie wychowane na innych wartościach. Kiedyś nie było dwudziestu wytwórni i miliona raperów, więc człowiek też nie myślał o wydawaniu płyt, tylko o dobrej zabawie oraz zdobywaniu szacunku za swoje umiejętności. Najważniejsze było reprezentowanie stylu, a nie możliwość wydania płyty. Dzięki temu od zawsze czułem się spełniony jako muzyk, bo robiłem to dla siebie i ziomów. Karierę to miałem skrzypka, hip-hop dla mnie to przygoda – zaznacza Ostrowski.
Oficjalnym debiutem artysty z łódzkich Bałut był longplay „Masz to jak w banku” wydany przez Asfalt Records w październiku 2001 roku. W nagraniach wspomogli go producent Nestor i odpowiedzialny za cuty i skrecze DJ Twister, a płytę promował teledysk do utworu „Ile jestem w stanie dać”. Był to jeden z najciekawszych debiutów w tamtym okresie, pozwolił Ostremu zdobyć ogólnopolską popularność i szacunek – tak wśród fanów, jak i wśród innych artystów, którzy ochoczo podejmowali z nim współpracę. Muzyk błyskawicznie poszedł za ciosem. W 2002 roku ukazały się bowiem aż dwie płyty firmowane jego pseudonimem. Na „30 minut z życia” znalazło się dziesięć świetnie przyjętych freestylów Ostrowskiego. Jest to wyjątkowa pozycja w jego dyskografii. Płyta sprzedała się na pniu i nigdy nie doczekała się reedycji. Wydawnictwo osiąga idące w setki złotych ceny na aukcjach internetowych, ale O.S.T.R. nie chce go wznawiać – jest to prawdziwy biały kruk na jego koncie. Lato 2002 przyniosło już regularny materiał „Tabasko”, okraszony hitami „Kochana Polsko”, „Ziom za ziomem” i „Zazdrość”. Na płycie znalazły się produkcje Ośki, Tedego czy Reda. Uznanych osobistości sceny hiphopowej nie zabrakło też wśród rapujących gości; dograli się m.in. Pezet, Vienio, Tede i zespół Fenomen. Wydawnictwo odbiło się jeszcze szerszym echem niż debiut, uzyskując dobre wyniki sprzedaży oraz nominację do Fryderyka. Ogółem aż siedem krążków Ostrowskiego miało szansę uzyskać tę nagrodę, ale udało się to dopiero w 2008 i 2010 roku. Muzyk nigdy swoich statuetek nie odebrał i w pewnym momencie poprosił nawet, aby jego albumy nie były nominowane, gdyż nie ma ochoty uczestniczyć w plebiscycie, którego nie darzy najmniejszym szacunkiem. Jeśli już jesteśmy przy nagrodach, to warto wspomnieć, że O.S.T.R. jest laureatem czterech Ślizgerów, czyli nagród nieistniejącego już magazynu „Ślizg”, trzy jego płyty były nominowane do nagród Superjedynki, a w 2004 roku Ostrowski był uwzględniony w prestiżowym plebiscycie Paszport „Polityki”. Dużym uznaniem cieszą się też teledyski, które powstawały do jego nagrań – dwa z nich otrzymały nagrodę Yacha.
Jak się okazało, sukces „Tabasko” był początkiem kolejnych wielkich triumfów artysty, który w zasadzie rokrocznie dostarczał swoim fanom kolejnych materiałów. Jeśli dodać do tego niezliczoną ilość produkcji dla innych twórców, nie może dziwić fakt, że O.S.T.R. został przez wiele osób określony jako najbardziej pracowita osoba w polskim przemyśle muzycznym. – To mi ktoś opinię wystawił. Chyba moja żona – komentuje tę opinię ze śmiechem artysta. – No fakt, muzykę tworzę nawet w aucie, nie ma przerw. To jest etat, dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, przez cały rok. Efektem tej pracowitości jest już ponad dziesięć pełnoprawnych wydawnictw, w których muzyk grał – nomen omen – pierwsze skrzypce. Były to chronologicznie albumy „Jazz w wolnych chwilach” (2003), „Jazzurekcja” (2004), nagrana na beatach Emade w ramach projektu POE płyta „Szum rodzi hałas” (2005), kolejne solowe „7” (2006), „HollyŁódź” (2007), „Ja tu tylko sprzątam” (2008), „O.C.B.” (2009), „Tylko dla dorosłych” (2010) i „Jazz, dwa, trzy” (2011). Dwa ostatnie z wymienionych krążków przedzielił drugi longplay projektu POE „Złodzieje zapalniczek” (2010). W 2012 roku O.S.T.R. wraz z Kochanem, Zorakiem i DJ-em Haemem zaprezentował wydawnictwo „Ostatnia szansa tego rapu” projektu Tabasko, a w lutym 2013 roku płytę „HAOS”, którą nagrał wspólnie z Hadesem, członkiem formacji HiFi Banda. „Studyjne spotkanie raperów nastąpiło przy okazji najnowszego singla POE. Emade wysłał ten sam beat Ostremu i Hadesowi, a oni zamiast wdać się w spór o pierwszeństwo, nagrali po prostu wspólny numer” – tak początki tej współpracy opisuje wytwórnia Asfalt Records, z którą O.S.T.R. związany jest do dziś. W ramach tej oficyny działa też założony przez Ostrowskiego sublabel Tabasko Nagrania.
Od 2004 roku wszystkie płyty firmowane przez muzyka trafiały do ścisłej czołówki najlepiej sprzedających się w Polsce. Jak do tej pory O.S.T.R. sprzedał ponad 250 tysięcy nośników. Jest to jeden z najlepszych wyników ostatnich lat wśród wszystkich rodzimych artystów. Raper często podkreśla, że nie ma to dla niego większego znaczenia, bo nie postrzega popularności i pieniędzy jako celu swojej przygody z muzyką. – Paradoksem jest to, że nigdy o tym nie marzyłem, a nawet lepiej by było, jakby to się nie stało. Szczerze mam na to wywalone. Żyjemy w kraju, w którym każdy uważa się za lepszego od ciebie, a ten, kto stara się wybić ponad przeciętność, uważany jest za wroga publicznego numer jeden. Lepiej o tym nie mówić. Moje życie wygląda normalnie. Bez fajerwerków, dziwek i szampana. Dla mnie ważniejsze jest to, jakim jestem ojcem, niż jakim jestem raperem. Moim marzeniem od zawsze było mieć kochającą się rodzinę, a praca to praca jak każda inna – dobitnie zaznacza Ostrowski, który doczekał się jak dotąd dwóch platynowych i pięciu złotych płyt. Wydawca jego albumów zaznacza jednak, że ten licznik wciąż bije, bo ludzie często z upływem lat uzupełniają dyskografię artysty o starsze krążki.
Dla Ostrowskiego istotniejsze od sprzedaży i nagród jest to, że dzięki nagrywaniu muzyki miał szansę współpracy z wieloma artystami, których od lat szanuje i uważa za artystyczny wzór. Są w tym gronie m.in. raperzy Craig G, Evidence, Sadat X czy formacja Artifacts, ale również wybitny jazzman Michał Urbaniak, soulowa formacja Sofa, której Ostrowski pomagał zaistnieć na muzycznym rynku, czy też Katarzyna Nosowska. – W muzyce dogadamy się nawet po chińsku, tylko daj mi cokolwiek, co wydobywa dźwięk. A tak na poważnie, to muzyka jest międzynarodowym łącznikiem emocji. To jest świetne uczucie, gdy ktoś z USA tak bardzo jara się twoim flow, że aż chce się nauczyć języka polskiego. Współpraca z jazzmanami jest z kolei bezcenna, nieoceniona, niesamowita, pouczająca i ekscytująca – mówi Adam. Na 2014 rok zapowiedziano wyjątkową kooperację Ostrego ze znanym kanadyjskim beatmakerem Marco Polo, który zgodził się wyprodukować dla Polaka cała płytę. Wcześniej na podkładach jego autorstwa rapowali m.in. Masta Ace, Heltah Skeltah, KRS-One i Buckshot, R.A. The Rugged Man, Rakim czy Das EFX, czyli prawdziwa śmietanka amerykańskiego klasycznego hip-hopu. Tym razem O.S.T.R. ma się ograniczyć do rapu. Tytus, jego wydawca, określił płytę „Kartagina” jako przepustkę swojego podopiecznego do międzynarodowej kariery.
Nie brakuje głosów, że jeszcze lepiej niż jako raper czy autor tekstów O.S.T.R. radzi sobie jako producent. Od 2003 roku, z wyjątkiem płyt projektu POE, Ostrowski jest autorem niemal wszystkich kompozycji, które trafiły na jego albumy. Ostatnio podjął współpracę z holenderskim kolektywem k**ing Sk**s, który pomaga mu w ostatecznych szlifach kompozycji. Nie sposób wymienić, ilu rodzimych twórców hip-hopu korzystało z jego beatów i między innymi za ich sprawą osiągnęło sukces. Są w tym gronie m.in. szczecińskie grupy PMM i Projektanci, Familia H.P. i Afront, czyli koledzy Ostrowskiego z łódzkiej sceny, oraz tacy solowi twórcy, jak AbradAb, Tede, Te-Tris, Numer Raz czy Wojtas. – Nie jestem raperem, nie jestem producentem. Jestem muzykiem i niczego innego nie potrafię w życiu robić. Proste, smutne, prawdziwe. Tworzę muzykę od trzeciego roku życia. Nie pamiętam okresu, w którym muzyka nie towarzyszyła mojej egzystencji. Nieistotne, z kim tworzysz, ważne, że możesz się uczyć i wymieniać doświadczeniem – zaznacza. Również w roli gościa O.S.T.R. pojawił się w niezliczonej ilości nagrań. Cieszy się szacunkiem artystów z całej Polski, tak młodego pokolenia (Medium, Paluch, Diox), jak i weteranów sceny (Peja, Pyskaty, Molesta Ewenement).
Artysta od kilku lat nie mieszka już w Łodzi. Prowadzi rodzinne życie, które wraz z muzyką stanowi istotę jego egzystencji. Jest jednym z artystów, których bez wątpienia można określić mianem ikony rodzimej sceny, i człowiekiem, który w ogromnym stopniu przyczynił się do popularyzacji hip-hopu, a także jego wyjścia poza stricte osiedlowo-ziomalski obieg. W środowisku krążą legendy o jego gościnności, zaangażowaniu, pomocy młodym twórcom – w 2013 roku wyprodukował na przykład album „Full Flavour” debiutującemu jako solista Sensiemu z grupy Hurragun i płytę „Buntownicy i lojaliści” łodzianinowi Greenowi. Cieniem na jego wizerunku jest stary konflikt z Redem, z którym współtworzył Obóz TA. Pojawiły się też pretensje ze strony Zeusa, który zarzucił O.S.T.R.-owi niepodpisanie jego imieniem beatu do utworu „Więcej decybeli, by zagłuszyć”, który jakoby przekazał na album „7”. Artyści, którzy kiedyś chętnie współpracowali, obecnie pozostają ze sobą we wrogich stosunkach. Nie brakuje też głosów, że muzyk stawia ilość nad jakość i za często wydaje kolejne materiały. Odpowiedzią na to jest jednak obecność rzesz fanów na wszystkich jego koncertach oraz wysokie wskaźniki sprzedaży i przychylne recenzje większości krytyków.