[Verse 1]
Płonęła cała wieś, kiedy wynieśli z chałupy jak pleśń
Ciała rozbite na nuty niczym stara pieśń
Czarna horda, pewien ślepy dziad pamięta
Że marna jest bez lorda, z nim jest jak kat nieugięta
Mieli klingi, jeśli porównać to do diabła
Jak stringi wcieli w bieli w gardła
I cieli bez wahania, jakby chcieli więcej łez do dania
Głównego dorzucić, na placu pojednania
Urządzili bal - ale dragi
Nadziali na pal tych, co wywiesili białe flagi
Nie było już nic, co żeśmy kochali
Zabili nawet nic, spalili i oddali
Z oddali wyszli oni, synowie potępienia
Wyjęli mi z dłoni, ostatnie znamię cienia
My - myszy z szałasu, Ci - w ciszy wyszli z lasu
Z nas zostałem ja i ostatnia kropla czasu
[Verse 2]
Zrodzili się z bólu, jako to? - prawda i ze złości
Ale prowadzi ich światło prosto w gardła ciemności
Wzięli mnie ze sobą, przygarnęli jak bękarta
I tak żyję z każdą czarną dobą, pojąc resztką światła
Jest jeszcze nadzieja, proszę nie odchodź
Broń ci niosę, by skurwiela w piekło popchnąć
Każdy demon nosi znamię i obnosi jak z klejnotem
I o wsparcie prosi na ekranie, przestań sypać ślepcze złotem
Nie ma innej drogi, wyszli chłopcy z domów
Wrócą odmienieni, jako łowcy demonów
W kanałach nie ma życia, tylko szczury i łał!
I od bicia w rury migreny i szał
Ty wiesz o czym mówię - płonące oko nie śpi
Satelita jest wysoko, ale na ziemi tu we wsi
Demony wylazły, jak ormowcy napastliwi
Z nocy idą łowcy wyłączyć wam TV