Czasem czuję się samotnie pośród sztucznych implantów
Mam na koncie kilka błędów, dużo wypalonych blantów
Ludzie nie akceptują jakoś tej mojej postawy
Wolą przemilczeć temat, wcisnąć sobie banały
Nie wierzę własnym oczom, czasem pytam co jest?
Dla niektórych śmierć kogoś to jest tutaj fenomen
No nie mogę, ja nie wierzę, ja nie wierzę w to co widzę
Po prostu otoczenie uczy mnie być sukinsynem
Ludzie są nieprawdziwi, ciągle kłamią prosto w twarz
A to nigdy się nie zmieni, człowiek wilkiem cały czas
Uczę się na błędach, nie tylko na swoich
I oni tak jak ja, moja banda, moje ziomy
Nie wiem jak dla ciebie, dla nas serce się liczy
A zrobić coś od serca, to nie jest żaden wyczyn
Szkoda o tym gadać, Polska to dom wariatów
Czasem czuje się samotnie pośród sztucznych implantów
Czasem czuje się samotnie pośród sztucznych implantów
Mam na koncie kilka błędów, znam kilka życiowych kantów
Jestem ślepy jak inni, życie o rap ocieram
Czasem padam na twarz i znów zaczynam od zera
Czasem czuje się samotnie pośród sztucznych implantów
Mam na koncie kilka błędów, nad nami wisi fatum
Popatrz w moje oczy i proszę opowiedz co widzisz
Może zaraz się okaże, że to samo nas brzydzi
Jakoś z natury skreślam z góry takich ludzi
Którzy rączek nie chcą brudzić, uważają, że są duzi
Weź zatrzymaj się na chwilę i popatrz na nich teraz
Są obok ciebie w końcu, powiedz jak blisko są zera
Pośród sztucznych implantów czytaj ślepych jednostek
Dwulicowość jest chorobą, to nie jest taki proste
Więc walczę do końca niczym ostatni samuraj
Nie opowiem jak umierał, opowiem jak żył tutaj
One kiedyś pastelowe, dziś plastik na ich twarzach
Burdel szarych realiów w tych nienormalnych czasach
Szkoda o tym gadać, Polska to dom wariatów
Czasem czuje się samotnie pośród sztucznych implantów
Czasem czuje się samotnie pośród sztucznych implantów
Mam na koncie kilka błędów, trochę rapowych kawałków
Nadal patrzę w niebo, te gwiazdy mogą nie istnieć
Jednak budzą tą nadzieje, a nadzieja budzi iskrę
Wiesz, nie muszę oczekiwać, ale gdzieś głęboko wierzę
Że przynajmniej mały cel ma, to co piszę na papierze
Wokół mnie jak roboty, ludzie zagapieni w kościół
Gdyby Bóg nas wyprostował, pewnie powiedziałby z mostu
Że, trza dystansu, bo bez dystansu lipa
Gdy człowiek wierzy w coś, bo coś tam se wyczytał
Obok są ludzie, co ogólnie gówno wiedzą
Symboliczny biały gołąb, a tak naprawdę cię śledzą
Czy to dzień bez happy end-u, czy luksusowy melanż
Nie popadam na laurach, nowy rozdział otwieram
Szkoda o tym gadać, Polska to dom wariatów
Więc czuje się samotnie wśród takich jak ja polaków