Wjeżdża typ spod ciemnej gwiazdy, słabi dziś nie usną
Chociaż nie rodziła na stojąco mnie Whitney Houston
Krzyczą, "Houston mamy problem", pusto gramy ciągle
Puść to - fajny comeback, znów to pchamy z ogniem
Nie wierzę już w przepowiednie, kurwa, co drugi tu stęka
Nostradamus się odjebał, bo chciał wyczytać z Pudelka coś
To [?] każda gwiazda znów się chowa gdzieś
Dawno nie pisałem punchline - Supernova jest
On - jest bardzo chory, padają tu łatwo zgony
To może cię chamsko poryć, nie mam pokory, no kurwa nie
Arsenał mam za to spory, patrz typie jak gasną klony
Weź połącz se gwiazdozbiory, zobaczysz kurwa mnie
A teraz oddaj pokłony, to coś jak z samoobrony
Choć brak mi samokontroli, się zgadzasz, chcesz to walcz
I pewnie was to zaboli bo ja chcę grać to dla swoich
Mam pot na skroni, Orion kłania mi się po pas
Przecieram skronie spokojnie, idę po swoje dumnie
Przyszłość tu stoi otworem, co jest? Muszę ruchać kurwe
Od czego zacząć? Od końca - pierdolę chronologię
Może dlatego mam tak nie pokolei w głowie?
Rap we krwi, krew zostawiam na każdej kartce
Kłaniam się po pas zawsze, lecz po wygranej walce
Wkurwić was mogę łatwo tu, wejdę znów komuś z was powiem
Mów mi Skywalker, dawno już wszedłem tu bogu na głowę
Robię to for fun, TV nie ogarniam ziomuś
Banda nierobów i nie słucham też list przebojów
Wolę w głowie chore filmy, mów mi Polański
Choć nie zepsułem se życia przez te parszywe trzynastki
Choć tego zwykle nie robię, to bardzo przykre ci powiem
Są takie brzydkie i młode, weź daj im brzytwę i dobę
Niech se potną łapy, ja będe zgony zliczał
Albo niech se potną łapy i przedłużą linię życia
Zbyt ostre słowa, pewnie tak, bo jak jadę nagrać
Później chłopaki wyciągają żyletki z majka
W kurwe to do nich, którzy chcą wymusić na mnie litość
Robię przypał, ale nie ma opcji żebym dał się przyciąć
Słyszę herezje w wersach i wiem, że za nie zginą
Kurwy piszą brednie ubierając słowa w Sanbenito
Wbijam chuja w rapgrę bo w niej chociaż widzę dno
Może uda mi się w końcu kurwa wcielić w życie ją