Więc robiąc wszystko, by być już tam, a nie tutaj,
wybiegłem z chaty, na śmierć zapominając o butach.
O kurczę! Do domu nie wrócę, by nie budzić matki,
dojdę w tym, co mam na nogach! A na nogach miałem klapki.
Ale i tak to mi nie napędzało pietra,
wszak do miejsca ustawki miałem mniej niż ćwierć kilometra.
Wierząc, że nic tam się beze mnie nie rozpocznie,
czekałem godzinę, w kapciach, bezowocnie.
Lecz że noc mnie pcha do czynów heroicznych,
rzekłem: „dojdę w klapkach!”, więc, słuchaczu, powodzenia życz mi. Marcin Flint:
Do znudzenia pisało się o wpływie, jaki miał na Łonę nieśmiertelny Kabaret Starszych Panów. Wieńczący drugi album szczecinianina kawałek „Do ciebie, Aniu, szłem” jest szczególny, bo daje artyście szansę na dialog ze swoimi mistrzami. O ile zwrotki traktujące o straceńczej – bo podjętej w kapciach – wyprawie na odbywającą się na przedmieściach imprezę stanowią popis tryskającej humorem, lekkiej jak piórko rapowej narracji, tak w refrenie Webber wysamplował wokal Wiesława Gołasa. Co innego Łonie i Wiesławowi w głowie świta, w zupełnie innym są nastroju, a jednak dogadują się jak trzeba. Ciekawe, że wypuszczony w 2004 roku, niepromowany wówczas specjalnie utwór rozpoczął nowe życie za sprawą Mateusza Czarnowskiego z grających na kaszubsko-klezmerską modłę Bubliczek. Artysta nie tylko zagrał na akordeonie, ale też zaśpiewał partię Wiesława. Z urokliwego muzycznego żartu piosenka stała się pełnoprawną, przearanżowaną przez grupę muzyków kompozycją i najjaśniejszym punktem koncertowego wydawnictwa „Łona, Webber & The Pimps w S1” z 2013 roku.