[Zwrotka 1]
Z dziada pradziada mówię po polsku, wiem skąd pochodzę
Nie jestem znikąd, moi przodkowie przeszli daleką drogę
Kocham, nie myślę o sobie, więź i rodzina tradycja
Wyznaję wartości chrześcijańskie lecz nie nadstawiam policzka
W jednym państwie, jedne kraj, a tak podzielony naród
Euro-złotników, petro-dolarów, lenno kasy panów
Puste miasto na wschodzie, puste ławki na dzielniach
Wielu mych braci zwinęło manatki, po świecie szukają szczęścia
Nie mogłem za wodą zagrzać miejsca, nie dla mnie życie tułacze
Z ojcem przeszedłem przez zawał serca, matka wygrała z rakiem
Chcę być podporą rodziny, życie szlifuje charakter
W szpitalnej kolejce z dzieckiem na rękach, patrzę na wszystko inaczej
Pochylam się nad tym kto płacze, zawsze widziałem więcej
Uwierz chłopaku zarobisz te kasę, lecz musisz mieć czyste wnętrze
Kiedyś na taksie ciemnymi nocami wpatrzony w krople na szybie
Ciułałem hajs na szkołę, dziś z ojcostwa staję przed egzaminem
Prawdziwe nie jest za kogo cie mają, a to kim jesteś w swych oczach
Prawdziwy nie jesteś gdy wzbudzasz strach, lecz gdy masz szacunek na blokach
Twoje życie szlachectwem, kurestwa mi nie wnoś do sieni
Każdy ma w sobie pierwiastek dobra, wystarczy się nim podzielić
Prędzej czy później wrócisz do gniazda, z tarcza, albo na tarczy
Nie mam już czasu naprawiać świata niczym Don Kichote z La Manchy
Do wiatru plecami trza się ustawiać, z wiatrakami nie walczyć
Maszeruj, albo giń wojowniku, na kopiach niech zawisną skalpy
[Refren] x8
Maszeruj, albo giń!
Maszeruj, albo giń!
Maszeruj!
[Zwrotka 2]
Otwieram kolejne drzwi, szedłem korytarzem bez klamek
Sekundy ułamek, w ramionach śmierci leżałem
Niedawno niemowlę na świat miało wydać pierwszy lament
Chwila gdy czas w miejscu stanie, plany palcem po wodzie pisane
Może nie dane nam sięgnąć gwiazd, zdobyć szczyt nie jest dane
Każdy ma własny Monte Blanc, wybieram szlaki niewydeptywane
Czasem pędzę konno pod wiatr, śnieży jestem ułanem
W dłoni Szabla, podnoszę ramie, wypełniam przodków testament
Dalej przed siebie, im dalej w głąb tym wyraźniejszy głos serca
Znów bije dzwon, pusty tron, dotąd niezdobyta twierdza
Nocą zatapiam się w księgach, zgłębiam losy polskiego oręża
Lisowczyków, Żołnierzy Wyklętych, Cichociemnych Gotowych na desant
Dowód odwagi, przykład honoru, symbol braterstwa broni
Kto oddał życie na polu walki odszedł niezwyciężony
Do wrót Valhalli na ostrzach chwały
Niosą waleczne anioły przez wilcze doły
Niemowy z sejmowej ambony, suto zakryte stoły
Nie bądź narzędziem w cudzych rękach, na brata nie unoś bata
Narody deptane przez rządy, państwa przez możnych tego świata
Współczesne niewolnictwo, ich zysk przez wyzysk
Twoja strata, złodzieje to maja zasady - nie krzywdzić słabych
Dezyderata
Powracam do źródeł, pierwotny instynkt, odwieczna wola przetrwania
Gromadzę wokół siebie ludzi mi bliskich, tych godnych zaufania
W kierunku nieba unoszą się iskry, ognisko powoli dopala
Dołóżmy drew, chwilo trwaj nim znowu zawyje alarm!
[Refren] x8 [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]