Szukam wciąż swojego miejsca na świecie
Tą małą przestrzeń gdzie mogę polecieć
Z daleka od was i z daleka od nich
Mam wyjebane, szersze horyzonty mam
Bracie
Nie martw się o nas dajemy tu rade
Nie jest całkiem pięknie a jest całkiem nieźle
Więc
Walimy już w gaz, czuje się świetnie
Sprawdzam telefon, trzy nieodebrane na koncie
Nie mam ochoty dziś gadać tryb samolotowy włączony
Nie martw się o mnie
Bo martwie się o nią z tą myślą to ciężko mi w lustro spojrzeć
Znowu gdzieś błądzę, błądzę, znowu gdzieś błądzę, błądzę
Daj mi ten kompas na całą planetę
Chce odnaleźć eden
Wiem blisko już jestem;
Nie mam problemów nie widzę granicy
A oni są przykrzy i oni są dziwni;
Nie ma szczęścia w życiu od dawna u nich
Chyba nie wiem po co tak mocno się mulić
Mam teraz ciebie - mam teraz wszystko;
To nie jest love song, nie czytaj mnie płytko
Czekaj
Do rana czekamy na wschód słońca
Jest całkiem nieźle
Jest całkiem coś tam
To płynie za szybko, podaj mi acodin
Ta chwila nie może mi zniknąć
Z radaru, z wymiaru, mojego stanu;
Psychicznie to zwiedzam dziś indie
Praktycznie to jestem w detalu spłukany z wszystkiego co mogłoby pomóc mi wejść już do raju
Szukam wciąż haju
Szukam tych stanów
Widzę te złudzenia co dają się odczuć na skórze tak że masz ochotę tylko iść do baru
Nie marudź
Brakuje nam szału
Jest tylko chwila
I płynie, tak płynie, tak płynie że ściska tętnice w aorcie;
I myślisz już tylko to koniec, to koniec, i kończę;
Nie ma przepraszam za późno już teraz na słowa;
Wiesz co nastąpi za chwilę, nie będzie momentu na to żeby się ustatkować;
Im szybciej to lepiej dla ciebie, bo żyjesz
Krew ściska szyję, wiesz że odpłyniesz
Widzisz już gwiazdy, symbioza i tyle (symbioza i tyle)
Niebo
Aha, aha
Ten dym mi ciągle
Ten dym mi ciągle
Ten dym mi ciągle
Ten dym mi ciągle wypływa tu z ust
A ja już sam nie wiem gdzie odnajdę cel
Ten dym mi ciągle spowija tych zwojów moc
A ja sam nie wiem po co dalej mam tak biec
Wczoraj było fajnie; zaproś koleżankę;
Znów w podróży, raczej śnimy i problemy tam w mgle
Wciągnij bryzę zaklęć, nie zostawiaj na dnie
Nie wiem czy to sen czy fakty, fale odbierają wyższe jaźnie
Jest przyjaźnie
Moje alter nie zostawia miejsca na strach, kłamstwa, czy problemy
My jesteśmy tylko ludźmi, błaźnie, tak, dokładnie
To jest trochę straszne;
Słucham szeptu mówiącego o przyszłości, blasku, szansie
Jednocześnie pijąc kawę, słysząc dźwięk i myśląc o obiedzie, słabsze
Niezbyt ważne a zwyczajne
Wolałbym pozostawać high, już przejść całą karmę
Teraz tylko
Mamy układ zamknięty, nie marudz, promile i jointy ja chce dzisiaj haju, po mału
Wychodze na zajutrz jest jazda, ja trzymam tequile ona (yhm yhm) wałka, ona trzyma to w sejfie, diamenty
Tak błyszczy że mam już ochote być trzeźwy, nie pierwszy raz zdaża się tak nam odleciać, za ręce, światło tak mnie kuje, chce więcej
Zapłacisz? Nie tańcze
Polejesz? to walne
Coś mówisz? to raczej nie wezme do siebie
Wiesz spinać nie warto, tak płynąć ze stylem jest o wiele lepiej
Tu lepiej zaparzyć herbatę, rozłożyć wygodnie
O wschodzie zatańczyć na jebanym moście
Nie kminić o jutrze, tylko chwilę wspomnieć i odpłynąć raczej tam gdzie niewidoczne;
Kraina w letargu zaszyta nad miastem, tym które zasypia kiedy reszta wstać chce
Bo praca i szkoła i dzieci i ona, a demony w nocy opuszczają jaźnie;
Dlatego teraz nad twym grobem zatańczę
Frywolne te walce, subtelne kagańce
I chyba już koniec za chwile, bo spać chce
Dobranoc, dziękuję za ten trip i wsparcie