życie słodkie jak daktyle, polówka z krokodylem
Bym napisał krotochwilę ale dzisiaj chlam na smutno
Rap na brudno, brudny hip-hop
W szkołach się nasłuchałem że moja mowa to rynsztok
Plułem na to, do shura plułem hardkor
Chciałem tańczyć breka ale pierdolnąłem jak robiłem salto
życie uczy że nie wszystko można
Doświadczenie że nie wszystko koszt ma, i oby tak
Swoich prawd się trzymać, nie zżynać stylówy
Nie zżymać gdy pripał, w swoim gronie prać brudy
Jak sokół - narrator nie mentor
Pot zamieniam na złoto więc nie wydaje lekką ręką
że zwyczaje się zmieniają to banał
Dobrze pamiętam solówki ale nikt nikogo nie łamał
Veni creator spiritus, teraz tylko modlitwy
Dzieci walą spirytus, na osiedlach gonitwy
Miasta jak modliszki - połykają żywcem
Każdy człowiek żyć chce na wysokiej stopie
Ale prędzej niż fortunę znajdzie wielką stopę
A zamiast niezłej sztuni zaliczy niezłą wtopę
Co dzień widzę diabły z ludzką twarzą
Boję się że w końcu zeświruję jak dymitr karamazow
Bóg jest wynalazcą, prototypem ty
Więc skąd krokodyle łzy, gdy ziemia pada na trumne
Depczę te węże jak chrystus
Polski sen prysł już, walczyłem do końca jak trzystu
Kowalinho wjeżdza z kolejnym sztosem
Nie po to żeby trząść pełnym monet trzosem
Nie po to żeby dupą trzęsło parenaście wiosen
Dla tych którzy lecą niekontrolowanym lotem (pozdro)
Idę za zajawką, hajs odrobi się potem
Ponad dekada w grze stanowi moją opokę, doceń