[Verse 1]
Zobaczyłem w tamtych oczach chłód
Po raz ostatni i po raz pierwszy
Gdy wszystko strzela chuj wyciągnij coś z tej lekcji
Już nie wyciągnę ręki gdy zobaczę łzy
Truciznę, która kusi serce zbyt wiotkie by im się oprzeć
Ufałem im o kilka razy za dużo
Ufałem słowom pięknym z wierzchu, lecz z kolcami jak róża
Odurza uzależnionych od uczuć, lecz po ukłuciu
Nie miej miejsca na nie ten kwiat to kamień
Mówią, że zaufanie ciężko zdobyć? Nie, raczej łatwo splamić
I gdy to zrobić nie oczekuj empatii
Łatwiej wybacz zdradę niż zwrócić sobie zaufanie
Raz złamałem zasadę i się przejechałem dalej niż myślałem
Ludzie się nie zmieniają, zmienia się tylko czas postęp prawo
Trzymaj odstęp, oni ten sam podstęp mają
Prawdy ci nie powiedzą, jeśli nawet to nie całą
Poczekają aż pomyślisz, że to nie tak jak się wydaje
[Verse 2]
Nie umiem trzymać dystansu i sam wkurwiam się na to
Ludzi pociąga obojętność a nie fakt, że coś znaczą
Potrafią grać, nie potrafią rozumieć w co grają
Pierdolę ich, mam się dobrze i niech oni też mają
Nie życzę źle, i wiesz, szkoda mi ich, szkoda mi
Znaleźli świat, ale nie znaleźli Boga w nim
Pokaż czy potrafisz być jak człowiek nie zwierze
Wierzyłem w ludzi długo, dziś już prawie nie wierzę
To nie jest świat dla dobrych ludzi, to świat dla skurwysynów
Powoli uczę się jak być nim, obrać ich azymut
Chcą mi pokazać, że tak lepiej jest ponoć
W świecie bez zasad nadal nie zapomniałem czym jest honor
Nie zapomniałem jak niszczy kanon
Tych co twarzą w twarz z lustrem nie przywykli stanąć
A im więcej przykrych znamion
Tym bardziej chcę być prawdziwy, nawet gdy wszyscy kłamią