[Verse]
Ja stoję nad nią, widziałem tam tęczę ale jest tylko na obrzeżach
Tej przepaści środek nie zwiastuje światłem że cokolwiek do dna dociera
Kolory dokoła znów robią się blade i to tak oddziałuje na wyobraźnię
że druga strona pryzmatu mogłaby być tęczowa nawet tylko w nazwie
Czasem jej zroszona powierzchnia błyszczy, ale nie napawa mnie to entuzjazmem
Jakby człowiek to oszklił, gdzie satysfakcja z tego że to jest naturalne
Gdzieś na dnie? będąc jedną nogą w środku mam już takie wrażenie jakbym tam spadał
Ja tylko chciałem to zbadać a serce gra tak jakbym wpadł tam już dawno
Jej okolica to cudowne miejsce, pokryty śniegiem system szkarłatnych rzeczek
Ale to ciepło bijące ze środka jej kręgu trzyma nad tym pieczę
Tam chce się być, ale mówi jasno ślizgawka że nie zaprząta głowy swej wyjściem
To takie chamstwo natury ale jak się mścić jak to jest tak estetyczne
Paradoksalnie to tak blisko mnie, nie masz warunków to sprawdź na tumblrze
Fotografowie tu często przychodzą, ich rozczarowanie rzuca w jej głębię flesze
Nigdy nie zdoła odwzorować wrażeń stąd żaden z tych buntowników, i tak zgasną
Gram im na nosie, gdy mam tutaj ciszę bo ten teren to moja własność
Moja idylla wśród brązowych skał, chce się tu myśleć, odcinać od maksym
Błyszczące odbicie przypomina w jakich przepięknych zbiorach znów widać stąd gwiazdy
Noce są perfekcyjne, dopóki nie przyjdą skórzane chmury
Schodząc z ciemności już na drugą stronę wiem że czeka mnie to raz wtóry
[Outro]
Tak bardzo mnie przestrzegali
że kiedyś tutaj się zgubię
Dzisiaj ich głosów nie słychać z oddali, a na pewno nie w tej miejscówie x2