[Verse 1]
Niepewność artystyczna nie ma u mnie granic
Bo jak Banksy, nie wiem czy to sztuka czy wandalizm
Czy walczę z systemem czy tylko rzucam bluzgi?
Nawet jak dają odpowiedź to ja nie ufam już im
Dla muzyki straciłem głowę jak Nike z Samotraki
Lecz co ich to obchodzi gdy pcham to samo w tracki?
Gdy gram – reszta milczy, muszę z tym sam wytrwać
Bo nie wiem czy oni tak z podziwu, czy może chcą mi dać przykład?
Jakbym po prostu leżał jak w „Babim Lecie” Chełmońskiego
Pewnie byłoby prościej, lecz co bym miał z tego?
Tylko co weekend "Wymarsz straży nocnej" Rembrandta
Co weekend w mojej ręce flaszka, a nie halabarda
Mogę tak w ogóle? Chyba już próbowałem
I tak szukałem siebie w tłumie jak to robię dalej
Czy to czas dać się rozstrzelać by namalował mnie Goya?
Jeden rabin powie tak, inny nie, może spytam go ja!
[Chorus]
Malarzu weź farbę, namaluj mój świat
Każda sekunda z życia daje idealny kadr
Dobierz barwy dokładnie tak żebym nie miał pytań
Bo to będzie mój i Twój obraz całego życia
To będzie mój, to będzie mój obraz życia
To będzie Twój, to będzie Twój obraz życia x2
[Verse 2]
Na tragedię obojętny jak starzec u Gericault
Razem płyniemy tą tratwą, gdzie poniesie nas prąd?
Czy ktoś z oddali zauważy nas krzyczących
Czy zostaniemy sami tu gdzie świat tonący
Czasami myślę jak na ten świat ludzie patrzą
Pewnie tak prosto jak spod pędzla Pica**o
Za to na mnie krzywo i nie szczędzą inwektyw
Gdy jak u Hansa Memlinga dalej brakuje perspektyw
Słowa od fanów są tu budujące nawet
Ale jak na moje cele no to starczą ledwie na fundament
Gdy ja chcę swój Wersal, budujecie mi szałas?
Co już mam tu przestać, mój talent to kara?
Co do reszty jak w Beksińskiego twórczości
Nie wiem o co chodzi, ale czasem czuję mdłości
To obraz życia i czy to rzecz warta troski
Że widzę się w nim jak Velazquez w Pannach Dworskich
[Chorus]
[Bridge]
Siadł pianista przed pianinem i zagrał swą muzykę
Akord za akordem, klawisz za klawiszem
Uderzał palcami jakby dawał sygnał
Że pomimo żalu i tak trzeba wytrwać
Przedtem spisał nuty - otulił je troską
Głaszczą one ucho przez swą głęboką barwę
Brzmią one jakby Apollo pochwycił harfę
I z Olimpu zagrał melodię boską
Minął mu wieczór przy swym repertuarze
Wnet przypomniał sobie o jednym ze swych marzeń
On chciał porywać tłumy, chciał zaznać chwały
Lecz na razie zmuszony grać dla pustej sali
[Chorus]