Ten człowiek, który obiecał Ci raj
Nazwał się bogiem skazanym na krzyż
W księgach spisanych przez kłamców jak on
Sprzecznych z naturą ludzkości a Ty
Za prawdę i świętość uznałeś ten fałsz
W labirynt domysłów wpuszczony jak kret
Ciągłym rozterkom poddany co dnia
Musisz rozstrzygać gdzie cnota, gdzie grzech?
Jak długo będziesz po stronie tej stał?
Jak długo będziesz w obronę brał krzyż?
Jak długo będziesz nawracał do zła?
Jak długo możesz oszustwem tym żyć?
Wielu jest ślepych tak samo jak Ty
Odp**nych na prawdę rażącą jak świt
Wielu zbrodniarzy gotowych już dziś
Z jego imieniem na ustach się bić
Jak przed wiekami przewagę tą mieć
Pod płaszczem kościoła bezkarnym i złym
W lochach klasztornych katować na śmierć
W habit przebranym nie płacić za nic
Wiara dla której straciłeś swą twarz
Dawno powinna uznaną już być
Systemem zbrodniczym wyzysku i łgarstw
Tuczonym na biedzie jak świnia na rzez
Za prawdę i świętość uznałeś ten fałsz
W labirynt domysłów wpuszczony jak kret
Ciągłym rozterkom poddany co dnia
Musisz rozstrzygać gdzie cnota, gdzie grzech!