Jedni mówią muzyk drudzy matematyk
Inni że przednim poetą on bywa
Jam jest artysta odrzucam schematy
Natchnienia pragnę takoż ciebie wzywam
Możeś dlatego przeciwieństwem Boga
By nie zmiażdżył wiernych niczym z silo wieża
Możeś ty jest lewa a on prawa noga
Człekiem zwanego zwyczajnego zwierza
Czemu z głupiego okrucieństwa znaną
Naturę ludzką która kala ziemię
Całą ohydę człowieczeństwem zwaną
Bóg sam na sobie dźwigać ma jak brzemię
W trytonie zaklęty i w korzeniach drzewa
Kimżeś Casanovo wszystkich łóżek świata
To o Tobie ogień co mnie trawi śpiewa
Pieśń godną mistrza nie jeno kastrata
Kimżeś którego i Bóg nie pokonał
Tym co na końcu przesiaduje igły
Młody kiedy tamten ze starości kona
Kimżeś erudycji wzorze niedościgły
Jam Bóg i tyś Bóg obajśmy Bogami
Jeden od głowy drugi od ogona
Jaszczury z dwoma chodziły mózgami
Takoż i ja paraduję z dwoma
Jeden się zmęczy drugiego wyciągam
We dwa ostrza kraję życia swego sieczkę
W niebie ja bywam do piekła zaglądam
Jeśli Panu Bogu to i Diabłu świeczkę
Dwojgaśmy rodziców z dwojgaśmy sklejeni
Co mi na to w Trójcy jedyny odpowiesz
Progi twe wysokie wiec mieszkamy w sieni
Z wężem w kieszeni i śmiercią na co dzień