[Verse 1: Rose] Wiem na co mnie stać nawet jak nie stać mnie na bletki Bo jestem tak gorący że nie trzeba mi rozgrzewki Chcesz mnie rozjebać ale jesteś miękki jak faja dziada Weź tabletki i się ciągnij jak karawana Mam farta że wciąż jestem sobą no bo przecież nie wiem Czy jeśli bym nie był to nie zostałbym dla siebie gejem Ty jeszcze masz nadzieje że coś zmienisz w rapie, owszem Rapgrę na gorsze, najchujowszy raper w Polsce Co ty pierdolisz ja na lajcie ze spliffem Nic nie łapię typie nawet palce mam zbite Wale tyle wiader że solara mnie nie zjara, beka I dalej sobie napierdalam jak karateka Znowu mam zwałę co jest w modzie poeci jebani Nie muszę świecić przykładem żeby nie świecić oczami Siedzisz w podziemiu zaraz cię stąd wykopię skurwielu Bo gardzę gnojem i pierdolę raperów [Verse 2: Mart] Wchodzę na te bity jak Roman w sam wiesz kogo Ten track to magia, zawołaj Sam Wiesz Kogo Moja w tym głowa, więc mów na mnie Zordon
Z tą długą pałą mógłbym być nawet w ZOMO Mistrz punchy, jak B Magic i Con Klasyk jak Illmatic, nie będę bić w zęby Ale jak ci ślemy ostrzeżenie Chłopcze zmień że koncept lepiej Nawet jak wyjdę z trumny z płytą Onyx potrafię być świeży i tak Jestem mostem między old and new Resztę z nich palę w moment tu, gdy dostanę bodziec już Wszyscy krzyczą przebacz Ojcze mu Robię to tak jak jeszcze nikt, wiem że to zaraz wejdzie - myk Nie jestem producentem lecz mogę dać tu pętle ci Przywiążę ją do kostki, wywieszę zamiast flagi Miasto zboczenia, cipa to będzie sztandar marchii Masz coś przeciwko sobie nie widzisz co To prawie jak egzorcyzmy Emily Rose Na tym tracku mieli być Emil i Rose Ale jebać to, zróbmy coś na "A Milli" Rose Bredzimy ziom? Nie! Nie wiesz co się rodzi Król Jerzy – nawijam pięćdziesiąt sześć godzin Taki terror, że śle Ernesto Che propsy Combo breaker, nie będzie rymu, żegnam!