Najlepsze te małe kina W rozterce i w udręce Z krzesłami wyściełanymi Pluszem czerwonym jak serce Na dworze jeszcze widno A już się lampa kołysze I cienie meandrem biegną Nad zwiastującym afiszem Chłopcy się drą wniebogłosy W promieniach sztucznego światła Sprzedają papierosy Irysy i sznurowadła O, już się wieczór zaczyna! Księżyc wyciąga ręce Najlepsze te małe kina W rozterce i w udręce Kasjerka ma loki spadziste Króluje w budce złocistej Więc biеrzesz bilet i wchodzisz W ciemność gdziе śpiewa film: Szeleszczą gaje kinowe Nareszcie inne, palmowe A po chodniku bezkresnym Snuje się srebrny dym
O, już się wieczór zaczyna! Księżyc wyciąga ręce Najlepsze te małe kina W rozterce i w udręce Jakże tu miło się wtulić Deszcz, zawieruchę przeczekać I nic, i nic nie mówić I trwać, i nie uciekać Srebrzysta struga płynie Przez umęczone serce Drzemiesz w tym małym kinie Jak list miłosny w kopercie: „Ty moje śliczne śliczności! Znów się do łóżka sam kładę Na jakimż spotkam cię moście? Twój Pluszowy niedźwiadek” Wychodzisz zatumaniony Zasnuty, zakiniony Przez wietrzne peryferie Wędrujesz i myślisz, że Najlepsze te małe kina Gdzie wszystko się zapomina; Że to gospoda ubogich Którym dzień spłynął źle