// pierwsza zwrotka
Śni o sukcesie pewnie tu niejeden ziomek
Spędzę im sen z powiek, nawet jak leżą w comie,
To nie koniec, ja dopiero się rozkręcam
Energia w wersach, konsekwencja w drodze na piedestał
Mówią ‘przestań!', jestem głuchy na ich prośby
‘weź rozkmiń, dorośnij” – kurwa, zamknijcie mordy
Srałem na wszystko, teraz widzę tego skutki
Taki poziom apatii, brak mi tu tylko kroplówki
Lecz się nie przejmuje, chuje chcą mnie złamać, nie ma opcji
Niech łamią sobie nad tym głowy, ja łamię im kości
I chuj, level bezczelności ciągle rośnie
A najtrudniejsze wyzwania już wydają się zbyt proste
Jak nie jesteś szczery w chuj, to lepiej rapować przestań
Tak otwieram się na trackach, możesz mi rachować żebra
Niewyparzona gęba, słowa spadają jak napalm
Wersy tak gorące, że nigdy nie ostygnie mój zapał!
// refren
Robię swoje, trudno, że to jutro nie trafi do radia
I pierdolę znów to, co o mnie pomyśli twoja banda
To chore gówno, co jest, kurwo, pojeb złapał majka
W adoracji kółko wbijam chuj, ziom, tak się tutaj rap gra!
(x2)
// druga zwrotka
Jest tu wiele takich, wyciągają dłoń tylko po hajs
Dwulicowi tak, że nie wiem w którą twarz im się śmiać
Nie mam pleców, inni odwracają się tu nimi do mnie
Moje zobaczą tylko na finiszu, kiedy tam dotrę
Na razie spłukany tak, że dla wielu jestem zerem
Daj mi grosz za każdy pancz, a będę tu milionerem
Z czego się, kurwa, śmiejesz, ja tu sram na sentymenty
Wersy jak mocne sierpy, ci wybijają zęby
Jestem przeklęty, to jebana anatema dziś
A marzenia dawno legły w gruzach jak Persepolis
Jestem czarną owcą, która stawia tu na treść
Idę w swoją stronę, reszta baranów prosto na rzeź
Co ja tu robię, przez sen chyba zwariowałem
Nieźle pływam, więc rzucam się na głęboką wodę
I pod prąd płynę, ze stylem, pod tempo werbli
Wersy lodowate, łaki tu dostają hipotermii!
// refren
Robię swoje, trudno, że to jutro nie trafi do radia
I pierdolę znów to, co o mnie pomyśli twoja banda
To chore gówno, co jest, kurwo, pojeb złapał majka
W adoracji kółko wbijam chuj, ziom, tak się tutaj rap gra!
(x2)
// trzecia zwrotka
Idę po swoje, nie zatrzymasz mnie, lepiej odpuść
Bo będę jak Kim De Gelder na sali dla noworodków
Monstrum, potwór – ranię słowami
Rozkurw po prostu, a nie tanie slogany
łamię zasady, daję rozkazy, a nie porady
Poodcinane języki karą za granie żenady
Na chuj się smucisz, nikt nie mówił, że będzie pięknie
Głowa do góry, chłopie, będę zakładał ci pętlę
To skurwysyński rap, wersy przesiąknięte syfem
Były brudne już kiedy je tu z ulicy podnosiłem
Wjeżdżam ze stylem, zdziwię się, gdy ktoś to przeżyje
Ja w każdą linijkę wkładam, kurwa, całą siłę
Obsrali rurki już sobie ładni chłopcy
Zapłoną stosy w najmodniejszych kolorach tej wiosny
Skręć kark mi o 180, jak będę trupem
żebym dokładnie mógł widzieć jak mnie całujecie w dupę!
// refren
Robię swoje, trudno, że to jutro nie trafi do radia
I pierdolę znów to, co o mnie pomyśli twoja banda
To chore gówno, co jest, kurwo, pojeb złapał majka
W adoracji kółko wbijam chuj, ziom, tak się tutaj rap gra!
(x2) [Tekst - Rap Genius Polska]