[Verse 1: Quebonafide]
Niech żyje bal, jestem demonem
Urodziłem się płacząc, ale umrę śmiejąc się
Kant, Hegel i Heidegger
Walczyli o to, ale ja stworzyłem fenomen (Yeah, b**h)
Po moim stilo nadchodzi lawina
Kopię ich jak metylofenylopropyloamina
Eklektyka, moje życie to drobne części
Estetyka, odpłacam im za nadobne pięknym
To prosta karma, unikam norm
Dostaję zło i oddaję zło
Muszę je wykorzystać, to moja jedyna misja
Patrz jak moja ambicja zmienia się w kryształ
Ból… to jest wpisane w moją listę następstw
Mister Sinister, Master Disaster
Niosę zniszczenie, cierpienie, ale chcę
Tylko stworzyć chemię między nami, mów mi Heisenberg
[Hook: Quebonafide]
Własne zdanie jest dla mnie jak tlen, rtęć, nawyk
Unoszę się, chcę być obojętny na ich zasady
[Verse 2: Eripe]
Akcje opłakane w skutkach, kurwa, aż za dobrze znam to
Gdy trzeźwieć nie było warto, żeby patrzeć na ten syf
Tutaj, kiedy była wódka, no to się ją lało w gardło
Jak nie było, to się kradło, chcesz mi mówić co to wstyd?
Życie piękne jak Wielki Kanion? Dzięki, nara
Cannabis i alko sprawia, że dla mnie to wielki kanał
Nie chcę kłamać, od problemów wolę uciec, bo
Kręcę chujowo, ale biegam szybko #Uwe_Bolt
Mówię co czuję, choć ludzie to w dupie mają, taka an*liza
W sumie, to lubię , gdy mnie unikają, jakbym miał zaraz zwisać
Bo mogę nadal pisać, mój rap to nie krzyk o pomoc
Raczej instrukcja jak nie nabrać wody w usta tonąc
Ponoć tu polec jest prościej, niż polecieć z polotem ponad to, po co tak jest?
Potem powiedzą, że szlochasz na pokaz, a sami w okowach się godzą na śmierć
Polać, zapomnieć i skonać to twoja droga, pora na kop na pysk
U mnie ambicja jak woda i nie dam przekonać się, że bez niej można żyć