[Zwrotka 1]
Bękart Omara I Katriny z rana zerwał go na nogi
W łazience brudy koszmaru domył kroplami wody
Napoił niewyspanie kawą I ugasił je szlugą
Potem założył drogi garnitur jakby wiedział za dużo
Równo z godziną 7 zamykał dom w pół do
Będzie siadał za biurko
Łom na karku, krew na piachu teraz
Dla takiego jak on niebo się zamienia w fatum
Kop na żebra, knebel w zębach, mały bagażnik
To jego droga kolejami losu do 12 stacji
Zdezorientowany nieruchomy I zamknięty
Logikę I pozytywne myśli odganiały sępy
Wertepy odbierał każdym nerwem poturbowany
A jego zacięcie tylko otwierało nowe rany
Na trasie jakby życie go wygwizdało
żyliśmy inaczej, ale skończyliśmy tak samo
[Zwrotka 2]
Bękart Omara I Katriny z rana zerwał go na nogi
Brudy koszmaru zadomowiły się na zamiarach jego dłoni
Dopił kawę po żonie, założył ubranie służbowe
Zgodnie z planem prawie w pół do 7 siedział w samochodzie
Nerwowo odpalił auto gładko gnał po drodze
A za niepełne pół godziny u ofiary stał pod domem
Na głowie jedwabna skóra pod nią druga maska
Wzorowego obywatela, męża i stróża prawa
Na horyzoncie ofiara zamyka dom
On robi krok, w dłoń łom cios
Kop na żebra, jak ostatni dotyk broni Longinusa
Knebel w zębach, bowiem niemowie najłatwiej zaufać
Wzrokiem! jak Pedro Lopez pożegnał ofiarę w bagażniku
Dalej pojadą razem w drogę bólu I krzyku
Opalił auto wjechał rozpędzony w tira na trasie
żyliśmy inaczej, a skończyliśmy tak samo bracie! Tekst - Rap Genius Polska