Za stary jestem, by zmieniać świat Tak marny becel a kurwa utarg Niesiony szczęsciem wybiegam w dal Jak sam nie wierzę, to umarł w butach Kurwa, upadam, zmieniam stan, położenie i punkt oparcia Stukam hajs na tantiemach, brat, od tych, co chcą tu oparcia Włóż no kaftan i powiedz, że nic się nie uda, co? Winowajca to twoja psychika, nie cudza Jak w sumie nie kumasz, to wyłącz To teraz i wracaj do swojej kobiety Ma w sumie nieubaw, bo przykro i bieda Jak w łapach masz korek od butelki, ziom Jak Ci nie wstyd, gdy na legalu znów stracony dzień, co? Że brak perspektyw? Kara za status już tracony leń, nie Ja ruszyłem dupę, bo świat jest, kurwa, mój i wiesz Patrzę na później, choć kaszlę, kurwa, w chuj żyję No żyję jak chcę, a karty se leżą w szufladzie Bo widzę, jak sens nabiera znaczenia nowego jak chemia w gimbazie I mogę tak biec, nacierać na legal ze skutkiem wręcz wiadomym Postoję tu gdzieś, a stojąc jak teraz, to mogę być niewidomy Ty odpal to i wszystko w slow mode. Idź po ponton, jak topisz się Wszystko z pompą, bo, dziwko, wolno mi piźnąć combo jak w [?]
No pora gdzieś zawiesić ambicje i cele, start i Sodoma fest, bo chcemy jak zwykle zbyt wiele Toniemy jak puste idee, podziurawione jak cedzak Problemy to wódka i ziele, bo, kurwa, ziomek tak trzeba Stój, dogonię to dzisiaj i będziesz mi mówił Ben Ten Spójrz wybraniec i bihan[?], co złapał za rękę szczęście I powiem Ci więcej, chcieć to móc i nie żaden jebany banał To moje podejście, weź to w chuj do siebie, jak trzeba ci nawiać No nie ma, że starasz się i nie wychodzi, to znaczy, że, kurwa, za mało Bohema, bo zasad masz swoje zasoby, tylko do tej pory się nic nie udało Idę se śmiało, a każda przeszkoda mi daje naukę, ta No widzę to ciało, jak stara nie skonać się, ale mam mukę, łap Jak chwilę ostatnią, sekundy, minuty, godziny, tygodnie, patrz Ja idę po prawo do nieudawania, że niby mi dobrze Nad wyraz proste życie ogarnąć od jutra już stop Naginam koncept widząc ponadto co ugram znów Nie burza słów, tornado mózgu, a czoła nikomu nie chylę, ziom Nie ruszam gówna i paląc głupców, wybrałem już najlepsze życie z nią