1
Pojebana jesień
Nienawidzę tej suki
Nostalgia się pcha w te wilgotne ściany
Mówią tyle minęło a się nie nauczył
W sumie nie mogę powiedzieć że mam te słowa za nic
Jak chcesz ranić mnie to teraz, jak się jebie
To Jebie wszystko się
A ja dalej jestem na tym gruncie który topi się jak śnieg
Miałbym obrócić się i łudzić że wróci tu zdarzeń bieg?
Moje życie witraże z łez
Niby fajnie popatrzeć
A trudno mieć
Trudno znaleźć sens, jak prawda stoi między akceptacją
Może dlatego wole być samotny
Niż czuć jak te pasy ściskają mi gardło
Co jest warto zrobić?
Karma tu nie działa jak w filmach
Zmienili się i mówią że tak wyszło
Heh, tak wyszło że unikasz pyska?
Siedzę sam na torach
Brud na spodniach, słabość klan
Wiatr mnie koi w myślach ona
Nieistniejąca podpora
Stała droga, stara droga
Nowa droga, nowe życie
Jakoś się nie widzę się w praca, dom
Ten sam bus i ciągłe czekanie na weekend
Rzucić wszystko gdzieś tam w tyle
Zamknąć oczy, choć na chwile
Po godzinie zrozumieć że wszystko to wyśniłem, o!
Ref
Czasami myślę że to wszystko już nie dzieje się
I to ja stoję w środku patrząc na ruchome ściany
Wiem, że to co mamy to złudzenia
Też sam się zastanawiam czy to wszystko ma w ogóle sens
X2
2
Mimo że nie chce za wiele to zawsze brakuje mi czegoś gdzieś
Ta samotność nie wiąże się z tym, że nie ma nikogo tu obok mnie
Mam swój świat i lepszy jest
Przynajmniej tak czuję, albo chcę poczuć
Po chuj ciągle mam pchać ten kamień po górę
Siadam gdzieś w kapturze na pustym poboczu
Skrajny jestem bardziej niż stożek
A tylko moje plany są uniknione
Taki jest ze mnie bohater, że nie umiem wybrać w którą mam iść stronę
Czasem jak patrzę na siebie to tak jakbym widział Andrzeja Gołotę z Tyson'em
Bo mam tak że nawet na półmetku widzę
że to co robię ma bezsensowny koniec
Przychodzi czas gdy nie cieszy już nic
Bo ciągle wracam do spróchniałego syfu
Coś jak huśtawka emocji
Kiedy się bujasz na krawędzi klifu
Moje życie to pościg
I z czasem myślę że ma sens tylko gdy biegnę
Trzymam te ciernie aż bolą mnie dłonie
A oni chcą żebym im podał swą rękę?
Idę pod górę a schody się wiją
Nie mam jej a chcę by się ułożyło
Jest przywiązanie czy miłość?
A jak to pytanie już kogoś zabiło?
Czekają żebym dał szyje pod topór
Niedoczekanie, mój świat nie stanie nigdy
Żeby coś wiedzieć to najpierw musisz zrozumieć czym są blizny
3
Chłód i szron, czerwone łapska
Wieje mi w twarz tak że łzawią mi oczy
Spojrzenia ludzi, odwieczna zagadka
Owce i wilki, szczury i koty
Wzloty upadki, ja zaciskam pięści
Nie jestem wolny, nie umiem nie tęsknić
Myślę o słowach, które mówią mówią że
Tylko Ci najprawdziwsi stają się wielcy, heh
Stek bzdur, kroniki z innych wymiarów
Jeśli moje serce jest zimne
To nie wiem ile na ich serca potrzebne jest żaru
Nie mam żalu do kraju, do świata, do siebie
W sumie nie wiem do kogo mam żal
Chce by skończyła się farsa ta
Trzeba mi zielonego światła brat
Robię błysk jak fotograf bo tylko przez to zaistnę
A Wszyscy zaiste chcą mi wbić nóż myśląc że wyjdzie im to
Myśląc że przyjdzie im to, samo tak jak wszystko inne
Kurwy które urodziły się ze złotem w piździe
Gwiżdżę na taką sprawiedliwość
Czemu ciągle myślę że idę donikąd
Moje uczucia jak incognito
Maski na twarz w kolejce po nicość
Schody bez ikon to marna przykrywka
Nie rozumiem jaki świat daje sygnał
Zamykam oczy bo muszę to wytrwać
Czuję że kłopoty pękną jak nitka