O jeden oddech walczę Gdy coraz głębiej Ten jeden oddech sprawi, że Lodowiec pęknie Krew cieknie z góry, wsiąka w martwą trawę Rodzi kwiaty jak dłonie diabła Walczę... O najmniejszy promień światła... Nie! To nie może być prawda! Krzyki i hałas tam Gęsty szum tu na dole Nieważkości stan, dobrze tak W szarej mgle ciepło tonąć Horyzont mój w tej mgle się zapada i topi Rozsądek zjada tlenu brak, irracjonalny niepokój... Aby nie zniknąć maluję wokół kręgi czerwone Wolno zaciska splot bólu gad Myśl z uwięzi zerwana szarpie się Kąsa sens... O nie!!! Błagam na kolanach! NIE, NIE! TO NIE JEST PRAWDA! Jasne światło z tamtej strony Woła mnie, bosko lśni
Dobrze jest gdy nic nie boli ŻYCIE PRZED NAMI CAŁE W stronę światła iść MUSIMY JECHAĆ DALEJ! Powiedzcie mi gdzie on jest? Co ja tu robię, ta krew? Czerwone kręgi, o nie! Ta krew nie jest moja! W tej klatce więźniem mój krzyk Gdzie moje Słońce? Ma żyć! Ja muszę wstać, chcę stąd wyjść Tak boli! Tak boli! Klepsydry śmiech, los szyderca Dług odbiera swój, ciemnosiny mrok Kładzie pieczęć na naszych sercach Czerwony krąg Chciwą ręką sięga po swoje Cena płynie krwią, ciemnosina Kładzie się coś na mym czole Dłoń zimna Krzyki i hałas tam Gęsty szum tu na dole Nieważkości stan, dobrze tak W szarej mgle ciepło tonąć...