[Zwrotka 1]
Postrzeleni ludzie włóczą się ulicami
Aż oczy bolą jak się na to patrzy
Ich twarze są jak znaki zapytania
Wykręcone i kropka do wciągania
Bania nieźle zrysowana
Testament spisany z rana
Bo jeśli wieczorem dojdzie do tego
To ciało na wieczność złączy się z glebą
Znam tego i tamtego mówił mu jeden koleś
Okazało się że poszedł sam by polec
Uległ pokusie zażył raz zażył dwa
Potem brał to na worki on ciągle ćpa
Widzę go na klatce stoi nic nie mówi
Ręka mu się trzęsie gramy z kieszeni gubi
On jest głupi bo myślał że skończy kiedy chce
Każdy tak mówił dziś leży na prosektorce
Zanurzony w mące w trawie i fałszu
Przemierza z pseudo ziomkami poszukując melanżu
Oni ten melanż kończą on stale zaczyna
Jeszcze jeden browar bo wóda się skończyła
Idzie do toalety nerwowo pali szluga
Dostał sms'a że skończył się utarg
Post scriptum oddawaj siano za towar
Dwa palce do skroni lecz czemu mu pękła głowa
[Skrecze]
Ciśnienie zero na zero brak reakcji źrenic i odruchów co to znaczy ? No własnie formalnie nie żyjecie
Jaki nowy pomysł jest pod klatką ?
Głowę masz głową rusz
To nie takie łatwe od dna się odbić marzenia gonić gdy są martwe
Wiara nadzieja wciąż nie umiera
Kto odebrał im szansę normalnego życia ?
Witamy w syfie
Strach ma wielkie oczy
Na chałupie towar wchodzi jak woda
Dokąd zmierza ten świat ? tego nie wiem już sam
Pewnie przyznałby rację gdyby się nie powiesił
[Zwrotka 2]
To historia jak każda co drugiemu się zdarza
Przycodzi niespodziewnie jak nocna mara
Straszna to sprawa od zabawy do pogrzebu
Przez te nałogi narobił se problemów
Przegrał ziomek walkę z samym sobą
Zginą uprzednie wspomnianą raną postrzałową
Samobójstwo uznał za rozwiązanie
Winny Bóg ludzie czy jego nie rozsądne zachowanie
Wysokie loty kończą tak jak kamikadze
Lecisz w dół nikt za ciebie nie płacze
Myślisz tak gdy spadasz w otchłań próżną
Co mogłeś zmienić lecz jest już za późno