Kiedyś nie mogłem już tego wytrzymać
Tu wymuszony uśmiech tam wymuszona kima
Wasz sztuczny uśmiech i sztuczne życie
Wy macie kurwa chuj /a ja dzisiaj muzyke
Nie potrzebowałem waszej zasranej przyjaźni
Dalej nie potrzebuje przywykłem do samotnej jaźni
Przyjaciół została garska, z tego i nie na zawsze
Dzisiaj trudno o przyjaźn /gdy twój ziom chce tylko kase
Zasrani fani mani wyścigu po mamone
Każdy z was tylko pseudo wartości ma nowe
żadnej sie nie trzymacie dłużej niż
Przez miesiąc i tylko prosicie o zgode, /to jest żałosne
Miałem wyjebane w wasze małe grupki
Zamiast takiej grupy wolałbym z banknotem smarzyć lufki
I chodź sam nie zawsze byłem idealny
To charakter mi został twardy /wasz jest martwy
Bo widocznie nigdy sie w tobie nie narodził
A ja sie narodziłem by ci oczy otworzyć
Nigdy nie wymagałem od was przecież dużo
Troche rozumu, ambicji albo chociaż empati
Przyjaciół miałem znacznie więcej lecz urwały się kontakty
Kumpli mam dużo więcej, o nich nie musisz sie martwić
Wiem na czym stoje i znam moje wartości
I nie potrzebuje waszych rad i zasranych mądrości
I chuj mnie obchodzi czy to co mówie cie złości
Jesteś tylko półmózgiem z mojej pieprzonej przeszłości
życie daje mi po dupie dalej dopierdalam w głośnik
Nie chce mieć znanej twarzy, chciałbym słać kurwy głośniej
I rośnie ta złość gdzieś tam w podświadomości
Chodź radosny dzień spędzam gdyż pogląd mam nowszy
Ten wasz pogląd jak już mówiłem jest żałosny
Będe kurwa klnął aż ci mama każe to wyłączyć
I wiem co sobie o mnie teraz kurwa myślisz
że nie mam perspektyw, że pieprze jak jakiś leszczyk
Ja ci pokaże że trening czyni najlepszych
A nawet jak nie wyjdzie to nie oddam tych moich wierszy
Mówią hip hop to i hip hop tamto
Mój hip hop będzie taki jaki będe chciał skumaj to
I chuj mnie obchodzi kto jest tutaj jest lepszy
Po prostu w głowie mi się ten wasz wyścig nie mieści
Przeciw podatnym i tym co bez empatii
A ty powiesz mi że nie mam racji?
Może bazujmy na wyniku konfrontacji
Od jakiegoś czasu nie boje sie stawić czoła sytuacji
I nim ulegniemy dezintegracji
Chce wam pokazać kilka wizualizacji
świata w którym od śniadania do kolacji
Chciałbym po prostu posiadać kilka spacji
Zgasze wam słońce i prąd chce
Wyjebać was wszystkich i trące
Tu temat bragi to nie to samo brzdące
Ja tymi wersami wyrwe wam flaki
I nie pytajcie co u mnie dzieciaki
Chciałem powiedzieć to nie
Mogliście przestać sie bawić
Metafory? tak, bo mnie wkurwiacie
Pizgam to w eter i sobie rozkminiajcie
I możesz napisać komentarz
że nie mam flow i przekazu
Podpierdalam bity i robie to dla pokazu
Ale to już nie moja wina
że nie widzisz obrazu
Możesz wytykać mi błędy
Nie oceniać po tracku
I może mówie o rzeczach
O których sie nie powinno
I może ich to drażni
że mówie wprost zamiast sie drażnić
I że inaczej niż te błazny
Postrzegam tu świat mój własny
Zabójcze myśli, cały czas miewam
Dajcie mi karabin to ich powystrzelam
I nie trzeba pomocy od innych by te tracki
Tu targały kłaki i to nie wszystkie karty
Mam ich o wiele więcej, i prędzej wam
Obetne ręce niż dam pisać werset leszcze
Jeszcze mnie nie pojebało weźcie
Zabierzcie swoje rzeczy i sie wynieście
To mój świat, moje życie, chuj cie czy lepsze
Czy gorsze, będe napierdalał wersy dopóki nie zgaśnie słońce