[Zwrotka 1]
Nie nazywajmy już błędów głupotą, po co, mordo
Urodziłem się po to, żeby je popełniać
Bez dziur po kulach w sercu, ale stopą bosą
Jak staję na gwoździu, to z bólu nie glebam
Jak patrzę w lustro, to widzę siebie, siebie
Powiedz, powiedz, powiedz - tak masz i Ty? Nie wiesz?
Wielu albo nie widzi nic, albo kogoś kim nie jest
Lub nigdy nie chciało za żadne skarby być
Emocje mam kurwa i nie wstydzę się ich
Lecz w życiu nie zawsze dam, bo jestem strasznie zamknięty
Musisz zasłużyć, po pazur to lepiej nie sięgnij
Jak tnę to głębiej niż kat, ale "płyciej" niż w chuja bywalcy sceny
To zemsta za gówno w teczce z życiorysem
To klątwa jak sukurs - zamilknę chuju, gdy
Każdy zrozumie że jestem i będę kim byłem, po tyle latam
Zawinę swoje gdy wyjmą stopery z uszu, sprawdzasz?
Mówią mi co to piekło, mówię im że nie wiedzą
Bo każdy ma jedno i to perspektywa
Czyni z niego coś skrajnie niepojętego, lecz wie tylko ten
Komu nigdy nie spuszczono liny i tam ciągle przebywa
Jak nie wiesz, o co chodzi, nie chodzi o pieniądze
Za dużo myślisz o nich, z ust dasz tylko głupotę
Takich tu setki, presety mają na krążki dla dzieci
Jeden na siebie: empty, już nikt nie jebie biedy?
Mam miękkie serce, miękką dupę, miękkie wygodne buty
I środkowy w górze - nie tyczą mnie ich ruchy
Jak wejdę - wszędzie, jak wyjdę, to z niższej grupy
A jak tkwię w miejscu, to tylko by sznurować buty
[Refren]
I może błędy, błędy, nie wiem, w chuju mam to
O rety, rety, kto tu ma gdzieś samo-zachowawczość
Czasem jak kretyn, kretyn się zachowam, ale sprawdź to
Że jeden raz świadomy, kontra ich mentalność
I może głupio, głupio, o Boże, weź przestań
Dwa wieki temu chore dziecko wkładano do pieca
Myślę że są problemy większe, niż drobne potknięcia
Jak wystrugać mam cud, cud, kiedy nie mam drewna
[Zwrotka 2]
Prywatny spot, privet, ja ni panimaju
Zawsze mówię, dziś nie, ale może nazajutrz
Zawsze lubię wiśnie, winogron kiście, Ty tam - "wachlarzuj"
I jak pójść mam po to, gdy mi się nie chce nawet w maju
A może, jak chcę tworzyć, muszę być ready, steady
Wezmę ich rap sękaty, punche i słabe wersy
Żale na papier, urojona sukcesja, kto z wieży szybko spadnie
Każdy kto szybko wszedł tam
Mówią mi, jak mam żyć, mówię im - spoko, jasne, za dobre rady dobrych ludzi
Niech się nie łudzi żaden, żodyn, nie od parady mam łeb, wygląda to dziś źle
Mam kurwa oczy, wiem, ale dam radę
I niepoważny, ani ważny, dla siebie tym bardziej, sprawdźmy
Czemu mam dla Was pogardę nie składa mi się świat w obrazek jak puzzle
Bardziej w obrazę, jak w kurwę ludzi jeszcze dziś z głodu umrze
Mógłbym pojechać tam i karmić ich, albo zrobić crowdfunding i
Zbudować stołówkę gdzieś na pustyni
Zrobić cokolwiek z życiem ale jak tu iść, gdy głowę ciągle świat suszy mi
A pustynię mam w ryju jakbym w chuj wypił, ech, to błąd
Nie daję rady sobie
Nie dawaj rady mi bo i tak na opak zrobię
Mam od parady chęć, by przestać się pierdolić w tańcu
Choć łeb jak sklep, remanent trwa od lat tu
Mam mega lenia, mega sk**e, mega ogień i już dwa w górze
Nawet mnie nie prowokuj
Pamiętam od niechcenia, wybaczam szybko, rzadko się angażuję
Ale wkurw mnie raz, zostawiam tylko popiół