HOOK
Zobacz jak giną hejterzy, zawsze mnie to ciekawiło
Wackom na złość, niech bawią się brzytwą - HipHop
Wszystko jest na wyciągnięcie ręki #ping_pong
Ich oko opatrzności ślepnie z każdą chwilą
1 VERSE
Podjąłem się tego zadania nie bez powodu
Rap mam we krwi, słabi MC's chcą mieć na to dowód
I czarno na białym masz tu pasję, lub biało na czarnym
Bo sam nie wiem co ważniejsze jest - flow, czy charakter
Inni zasłaniają oczy jak Temida, wstyd im za mnie
Ale co ja złego robię tym, że wylewam atrament?
Niektórzy na własne oczy widzą we mnie kogoś
Inni oceniają, zanim dotkną, pogadają, staną obok
I tylko w komentarzach wylewają zazdrość
Bardzo przykro mi, że chcieliby też tak, a nie potrafią
Znam też takich, którzy chcą mi wyprać mózg
Przeczytam im moje prawa, tak, że więcej nie otworzą ust
I nie otworzą powiek nigdy
Będą ślepi, rozmawiając nawet w cztery oczy
Będą wściekli, wystarczy, że ja będę szybszy od nich
Podkręć volume, zamkniemy im oczy opatrzności
2 VERSE
Boję się kłótliwych ludzi, sam nim byłem kiedyś
Dziś kłócę się tylko z bitem - mówią do mnie producenci
Dwóch leży w koszu na śmieci od jakiegoś czasu
Mówili, że gówno mogę, nie dam hajsu dla Judaszów
Jak nie miałem sam go, mówili mi: weź go zarób
Żałosność i biedę zakrywają toną makijażu
Więcej chamów na tym świecie, niż ludzi porządnych
Jedni mówią na mnie łaku, inni mówią na mnie dobry
Życie nauczyło mnie nie być hejterem, guru
Z samym sobą podpisałem już miliony umów
Stanąłem przed lustrem, nie mów mi, że się wypieram
Chciałem zmienić się na lepsze i dziewczynę wspierać
Lecz ich oczy zawsze dopatrzą się słomki w moim
Choć aby przywrzeć do szczęścia używałem wielu spoiw
Dobrobyt to gówno, taki jest mój na to pogląd
Moje oczy to pieprzony kalejdoskop
3 VERSE
Cóż za podłość, jeden pisał, żebym skończył z rapem
Bo wypadam z bitu i nigdy nie zajdę dalej
Pamiętam początki, były trochę śmieszne, ale
Odbiłem się od dna i wypłynąłem z impetem na wierzch
Cwany ze mnie raper, nie odpowiem na Twój diss
Bo nie jaram się tym kto z kim i za co ma beef
Chcę tylko mieć już swoje i nie jutrem żyć, a dziś
Kartka, długopis i bit działa na mnie jak na Snoop'a weed
Nikt mi nie ma prawa wciskać, że jestem nikim
Bo mam cele i marzenia, coraz bliżej są, niż myślisz
Tak od Abstrakcji, Taktyki doszedłem aż tutaj
Tylko po to, żeby zobaczyć jak ten świat nisko upadł
Drugi człowiek to dla mnie przerażający widok
Czasami mam wrażenie, że tylko we mnie jest miłość
Ja mam pasję, kwadratowe sk**e niszczę piłą
Bo zostają prostokąty, nazywane kartą micro
4 VERSE [KaDe]
Kim jestem w Twoich oczach? skoro będę tylko robię
Jeden powie: nie ten bit! drugi pyta kiedy coś zarobię?
I kiedy płyta? może im odpowiem, racja
Wacki wyśmiewają, odpowiadam: szkoła, dom i praca
I szkoda, że tak wyszło, komentarze nie ruszają
Się okaże, kiedy na scenę się pchają
Niunia zła jest na mnie, bo nie widzę nic po za tym
A po uszy stoję w bagnie, dając więcej pracy
To są rapy, nie łączę dalszych prac z muzyką
Bo nie zadbam o rodzinę grając to za friko
Słowa spajam z publiką, ale hity są też ważne
Bo nikt tak jak oni nie wchodzi na wyobraźnię
Typie nie znasz mnie, więc nigdy nie osądzaj
Czuję do tego awersję, niedokonana zbrodnia
I upadam jak każdy, ale mam siłę, by powstać
Chyba tylko dlatego, że ma na imię Wiktoria