I
Stoję sam w strugach deszczu, dreszczów tony
Gdzieś tu są, ścigali mnie w sześciu, ot znajomi
Kielony wypite, jebać popitę jak nieboskłon
Zataczam się w krąg, ale wszystko stąd widzę - mój horyzont
Widzę dobro i zło, kocie
Wiem, że nocy mrok trzyma mnie przy Tobie
Twoja dłoń jak szmaragd tyle znaczy teraz
Szkoda, że Twój boy w zamian nigdy jej nie doceniał tak
Pierdole go, zaboli co?
Nie mów że kochasz, jak ledwo możesz mówić , głos
Mój znasz, nie będę się przedstawiać
Jestem gracz i zaczynaj się do tego przyzwyczajać
II
Zagubieni pośród ulic, pewni siebie jak zawsze
Tulimy by się nie zamulić, w razie co trzymać gardę
I patrze na to wszystko co mnie otacza, dziś nie poznaję już tego świata
Syf, przerosły mnie oczekiwania, i chociaż nie chcę to znów się staczam
W dół, chuj w to wszystko wbijam
Masz mnie, mam Cie - finał jak kapsaicyna
I styka , zawijam blanta odpalam, dopijam z rana browara
Dobija mnie stara sprawa, że ją chyba nadal, kurwa nadal... wiesz
III
Chciałbym nie pamiętać wielu spraw, ale wracają do mnie mimo upływu lat
Hajs się nie zgadza, też tak masz, rap kładę na kolana mając czystą twarz
Co się srasz? mój wybór, moja sprawa, mój problem
Masz wpływów tonę, sprzedaj się nie godnie w esce za drobne
Nie pojmę swych cofnięć, nie cofnę swych pojęć
Nie dojdę tam gdzie mogłem, bo idę wyżej po swoje
I kochaj mnie albo nienawidź, dziś pewny siebie człowiek
Za moje mógłbym Cie zabić, a wszystko to co osiągnąłem spalić
I ja z tym płonę ogniem wielkim jak morze
A może tylko chce Cie zranić jak nożem o późnej porze
Może nie bo mi zależy na Tobie, tylko na Tobie
Więc pieprz mnie, albo daj mi rękę - dam Ci odpowiedz