I Stoję sam w strugach deszczu, dreszczów tony Gdzieś tu są, ścigali mnie w sześciu, ot znajomi Kielony wypite, jebać popitę jak nieboskłon Zataczam się w krąg, ale wszystko stąd widzę - mój horyzont Widzę dobro i zło, kocie Wiem, że nocy mrok trzyma mnie przy Tobie Twoja dłoń jak szmaragd tyle znaczy teraz Szkoda, że Twój boy w zamian nigdy jej nie doceniał tak Pierdole go, zaboli co? Nie mów że kochasz, jak ledwo możesz mówić , głos Mój znasz, nie będę się przedstawiać Jestem gracz i zaczynaj się do tego przyzwyczajać II Zagubieni pośród ulic, pewni siebie jak zawsze Tulimy by się nie zamulić, w razie co trzymać gardę I patrze na to wszystko co mnie otacza, dziś nie poznaję już tego świata Syf, przerosły mnie oczekiwania, i chociaż nie chcę to znów się staczam W dół, chuj w to wszystko wbijam Masz mnie, mam Cie - finał jak kapsaicyna
I styka , zawijam blanta odpalam, dopijam z rana browara Dobija mnie stara sprawa, że ją chyba nadal, kurwa nadal... wiesz III Chciałbym nie pamiętać wielu spraw, ale wracają do mnie mimo upływu lat Hajs się nie zgadza, też tak masz, rap kładę na kolana mając czystą twarz Co się srasz? mój wybór, moja sprawa, mój problem Masz wpływów tonę, sprzedaj się nie godnie w esce za drobne Nie pojmę swych cofnięć, nie cofnę swych pojęć Nie dojdę tam gdzie mogłem, bo idę wyżej po swoje I kochaj mnie albo nienawidź, dziś pewny siebie człowiek Za moje mógłbym Cie zabić, a wszystko to co osiągnąłem spalić I ja z tym płonę ogniem wielkim jak morze A może tylko chce Cie zranić jak nożem o późnej porze Może nie bo mi zależy na Tobie, tylko na Tobie Więc pieprz mnie, albo daj mi rękę - dam Ci odpowiedz