[Zwrotka 1: 2ylet]
On
Dotknął palcem zadrapanie na ścianie
W którą właśnie strzelił latający talerz
Przez sekundę nawet poczuł się jak Mulder
Stał do niej tyłem, chyba nie chciał na to patrzeć
Ślubna zastawa - porcelana od jego matki
Latała w powietrzu niczym pieprzone statki
W Star Treku i nawet nie czuł
Kiedy jeden z nich trafił prosto do celu -
Talerz przyjęła jego potylica
Ale obiecał sobie spokój mnicha
I że nic z tym nie zrobi, kiedy ktoś zapyta
On stał jak posąg, chyba nie wierzył co się właśnie dzieje
A miało być już prosto, miało być tak pięknie, a to tsunami wcale takie nie jest
Jego Scully, dycha na dychę w jego męskiej skali
W dzień spokojna, za to w nocy jak diabeł
Dla miliona byłaby kobietą marzeń
Ale wybrał inną, w jedną noc to całe szczęście prysło
Przekreślił przyszłość, hmm, głupio wyszło
Jeden pocałunek tutaj odmienił wszystko
[Refren: Baśka / 2ylet]
Zamknęli wszystkie drzwi
Do wspólnych marzeń
Pozostał tylko krzyk
Tylko ten krzyk i w kawałkach talerz, ta
Zamknęli wszystkie drzwi
Są sobie obcy
W powietrzu żal i wstyd
I teraz to obcy niczym "Z archiwum X"
[Zwrotka 2: 2ylet]
Ona
Stała zrozpaczona, na twarzy miała make up a'la Joker
Nie mogła uwierzyć, że jej własny Batman po siedmiu latach tu ją puścił bokiem
I szkoda jej siebie, wie że nie będzie teraz mogła usnąć
Cały ten związek to dla niej siedem lat nieszczęścia, jakby tutaj zbiła lustro, on
Jest dla niej nikim, niech sobie idzie do tej tępej...
Kumpel miał rację, że każde kłamstwo ma krótkie nogi tak jak Myszka Miki
Stała w pokoju, była w trakcie nakrywania do stołu
Przekonana, że rok po ślubie nic nie zepsuje dzisiaj jej nastroju
Wtedy powiedział o wszystkim, świadomy tego co go czeka u bliskich
Były krzyki, piski i miliony obelg
Kiedy porcelana szła na pierwszy ogień
Jeden talerz w głowę, ale to dla niej było ciągle mało
Więc w to samo miejsce poszedł naprędce duży ciężki kryształowy wazon....