[Zwrotka 1: Kamgur]
Płynę, na prom zostawiłem bilet
W chwilę, zapomniałem, że mam dziewczynę
Jak każdy z was także błędy popełniłem
Jeszcze ich porobię tyle. Start, leci thriller
Open file, load, karabinem
Mam słów tyle surfują w głowie jak motyle
Na brzegu mam czapkę, statkiem, star trek
To wchodzi po czasie, załapiesz gdy je złapię
Latem bardzo lubię podróż lasem, czasem
Gdy się zachapię za dyszkę mam zasięg
Wiele znaczeń w tamtym wersie tylko je zobaczę sam
Jeszcze przyjdzie czas, kiedy się nachapię, łapiesz?
W końcu trzeba się rozluźnić
Bez żadnych spięć, ściem, iść do ludzi
Wiem jak jest ciężko, musimy się trudzić
To pora się obudzić, wyjść z zamku Draculi
Wyjść ze szklanej kuli, pułapki, mnie skuli
Obwiązali, słowami zaszczuli
Nie szanowali teraz podmuch fali
Zlali się ze strachu cali, niepoukładani
żal mam za nich i tak mosty będę palił
Kontakty tracił
Za podzięki ganił, Za krytykę chwalił
Konstruktywną, a nie nawiną
Chcesz się podlizać? wypierdalaj, idź stąd
Dość obłudy oszczerstwa, i mówię to z serca
Ja jako morderca, napięta, zerkam, leci strzała
Ona jak stała tak stała we mnie wpatrywała
Część magii na alarm
Ej mała, ja tylko się rozdwajam
I nie ogarniam, dwa światy, awangarda
Moja mała Sparta, harda walka
Starty mój mózg, już nie mogę płynąć tuż
Obok przystań. Tylko wytrwaj
Pośród postawionych sobie wyzwań