Ja mówiłem że tak będzie słowo to jest ze mną jedność Ale ja jestem prorokiem a zarazem przepowiednią Twój idol to król? Fani nie dowierzą Muszę go obalić bo już uszy lekko więdną Nie pierdolę się z mikrofonem jak Slaughterhouse Jak piszę te teksty to jakbym godził nożem was W dobę mogę rozpierdolić w proch ten rap Robię szum choć nie mogą mnie dojrzeć - Poltergeist Każdy ci to powie Jeśli rap to koszykówka ja jestem tutaj pierwszopiątkowy jak spowiedź Te numery to jest całe moje życie cioto Jakbym był uzależniony od Sudoku i Lotto Tracki jak skok z okna Ale nie jak Magik bo ja skaczę i rozwijam skrzydła jak flow chojrak Latam tu w kostiumie Batmana Bo nie wierzę, że ta sprawa jest już odgórnie przegrana Wchodzę na te bity z tymi wokalami co dnia No i płynę po nich z wysokimi moralami od lat Jak najlepsi walczę z ogniem miotaczami ognia I myślę jak to jest szastać dolarami ot tak
Jak Jay-Z i Nas, heh, werwy mi daj A, obrabuje bank by potem przepić hajs I, znów zacząć kraść, by nie żebrać o pomoc Bo to jest jak otwarty okrąg - błędne koło Czasem chcę rzucić to w cholerę Wszystkie punche sprzedać Pei za wygórowaną cenę Ale potem kłębią się miliony myśli w głowie Zmieniam zdanie jakbym nadpisywał słowa w Wordzie Charakterni goście nigdy nie chcą beefu nie To ironia jak B.R.O. dostający bro na łeb Jesteś jednym z nich? To mnie nie obchodzi szczylu Bo ty się tu nie liczysz jak dwa zera po przecinku Jesteś tak daleko że aż nie wiemy czy żyjesz Bo tracisz do mnie więcej niż Jeremy Lin piłek Chciałbyś ruszać masy ale nigdy nie zdołasz Bo masz mniejszy zasięg niż łapami tyranozaur To najwyższa pora, by usunąć stary obraz Czas na zmianę jakby zesrał się niemowlak Chcę zachować spokój, chociaż wpieniam się łatwo Jestem ostatnią szansą rapu, jebać Tabasko