1
Gniew napedza mą siłe, pozostawiam w tyle wszystkich
Bo wasz rap to zenada, wiec wkładam wam splówe w pyski
I od teraz zagłada, zakładam sciagnac was wszystkich
To moje nowe imie, nagminnie parkiet z krwi sliski
Pewny koniec jest bliski, gdy pociski ranią ciało
Bo celuje tylko w serce, jak na morderce przystało
Mysli ze wyjdziesz cało, budza żałosc sa komiczne
Bo param sie z agresja, profesja; mordy liryczne
Chce za rap owacji, nie kolaboracji z jakims fame'm
Bo lepiej od nich składam, zjadam ich bedac no name'm
Gdy seria rymów kosze, przynosze koszmar jak Craven
Poczujesz jak histeria, serce wypełnia badz pewien
Kiedy razac jak Raiden, wejde na petle ze złoscia
Hipnotyzuje, plus konkuruje z doskonaloscia
Najlepszy lirycznie, i chory psychicznie z pewnoscia
Slysze głosy rymujace, toczace battle z wsciekłoscia
2
Jedna linia jak garotą, dusze ciotą ich szesnastki
Mów mi eksterminator, otwieram tor do zasadzki
Moj smiech jest arogancki, gdy macki zaciska smierc
Aplikuje wir katuszy, przez uszy do waszych wnetrz
A moj styl gotuje rtec, smierc uderza jak komety
Strzelam do wiwatu, z automatu krecac piruety
Huragan ognia pnie sie, diabeł niesie rykoszety
Autograf na cyrograf, palimy obszar planety
Widze w kuli ołowianej, tresc nadanej wiadomosci
To w postaci zlecenia, życzenia pani ciemnosci
W kajdan uzaleznienia, od czynienia powinnosci
Kiedy moj rap morduje, krepuje dotyk błogosci
Mam zabojcze zdolnosci, pieprzonej lekkosci pióra
Solistów oraz składy, ozdabiam w slady po kulach
Padaja bez ogłady, to moj zagłady rytuał
Wy-wystrzały na scenie, podniecenie mnie otula