[Verse 1]
Znów trzyma mnie poduszka, zaśliniona w dodatku
Zwalam się z łóżka, nie ogar jak chuj
Sam wiesz jak jest bratku
To samo masz co rano
Łączy ludzi trawa, dzieli ludzi siano
Halo, halo? I znów dzwonię po wora
Ostatnio paliłem wczoraj, więc najwyższa pora
Szybciorem zgrzewam kora
Bo głupio iść na trzeźwo po wora
Gdy tak piękna pogoda na zewnątrz
Słońce, chmurki, wiaterek i THC
Chyba nic się nie stanie jak 3 dychy stracę, nie?
Elo facet, pokaż co tam masz w pace
Powącham, zobaczę, oj - chyba zapłacę
Elo 4, 2, 0, trzy - zero twoje
Dzieli nas kwadrans, a już cieszę jak pojeb
Z bananem na ryju, kitram bakę w majty
Wstępuje do sklepu po litr zimnej Fanty
A jak mam już w tej grze wszystkie przydatne fanty
To siadam w zaciszu i kręcę blanty, i kręcę blanty
[Hook]
Spalam blanta, myśleć zaczynam, pusta łepetyna wypełnia się w rymach
Spalam blanta, mija chwila, czuję się wolny jak ptak i wolny jak ślimak
[Verse 2]
A w takich chwilach o wszystkim zapominam
Bo nabijam kija i zaczynam nawijać
Kia zwija chłopaków za zwijanie batów
Ja bez tematu nie ponagrywałbym track'ów
Jebać policyjnych katów, zwijam drugiego lolka
Spontan, tak samo powstaje każda zwrotka
To ta ucieszona morda, cechuje mnie forma
Szara postać w za dużych portkach
To nasz bit wbija z fronta, zwykłym bazgraniem w kartkę
Bo nie wpadłem posprzątać raczej wkurwić sąsiadkę
Tworzę rap ten drugi rok raptem, a i tak każdy z was na ten rap ma chrapkę
Więcej THC niż mózgu wypełnia ten pusty czerep
Lecz przydaje mi się beret, na nim nosze New Erę
Z bata został filterek, na dzisiaj tyle, 3 dychy poszły z dymem
Ale się upierdoliłem ziom, ale się upierdoliłem
Spalam blanta, spalam blanta