(Kuteusz)
Najlepiej w piłeczkę gra Manchester United
Najlepiej na saksofonie grał Charlie Parker -
- a ja najlepiej gadam do własnych skarpet
I robię inne rzeczy, materialnie nic nie warte
Żeby sprzedać się najlepiej - widzicie sami
Że musiałbym leżeć w sklepie ze śmiesznymi rzeczami
Tak więc wolę nic nie robić i zostać tu, w tyle
Wskutek fobii. Powiem wam, jak się jej nabawiłem
Przykład dał mi kolega obrotny i przebojowy
Rósł status wokół całej jego osoby
Jeżdził (transportem do pracy)
I by opływać mocno w kasę, wykonywał rzeczy (masę)
Doprowadzał się do wytrzymałości kresu
Zostawiając konkurencję o suchym pysku
Dynamiczny przedsiębiorca głodny sukcesu
Szeregowy nuworysz szukający zysku
Zachowywał się, jakby grał w wysokiej lidze
Organizował staff meetingi, bo miał organizer
Surfował po inecie za pomocą myszki
Planował promocje w plannerze akademickim
Rozdawał gifty fajne. Zostawiał memo, bo goniły go deadline'y
Na ścianie miał dyplom Szkoły Głównej Handlowej
A ja nie wiedziałem jak go sporowadzić na dobrą drogę
Rozmawiałem z nim, mówił mi: "Tu i dziś
Tylko stare dziady nie potrafią zbyt bogato żyć
Ja chcę wyzyskać życie za młodu, ty mnie dissujesz z tego powodu
Bo sam nie znasz sposobu na sukces i walisz łbem w mur
Nie umiesz się sprzedać, więc mi zazdrościsz
To jak, cool?". Jego ambicja przerosła jego możliwości
A ja nie chcę być jak on - wewnątrz pusty jak dzwon
Po co gonić za sukcesem, gdy i tak pójdę na złom?
Mam do wyboru siedem dni spokoju lub:
Pięć dni zapierdalam, w piątek wieczór pub
W sobotę klub, w niedzielę kac, w poniedziałek powrót po kolejny raz
Kolacja we dwoje w Santorini za dwa pięćset
Potem fel**tio w rewanżu za to. Co więcej?
Fajna jazda, zajebiste loty, dobrze być free, mieć fun i parę złotych
Na ścianie dyplom Szkoły Głównej Handlowej
Ja wciąż nie wiedziałem jak go sprowadzić na dobrą drogę
Ale cóż - bywa tak, kiedy kmiot się zachłyśnie
Tym że jest kasa, jest władza, jest zajebiście
Jest tyle rzeczy, które można sprzedać
Jest tyle zaszczytów, o które trzeba zabiegać
Tę świadomość dał mi kolega
(refren)
Dał mi kolega... Dał mi kolega, aa... (zaśpiewane kilka razy)
(Kuteusz)
Tę świadomość dał mi kolega, że najgorzej presję zniesie
Ten, komu zależy. I tak, przyjaciele
Ów neofita, choć słoma w butach gniecie
Zabrał się z powrotem za swoje niskie cele
Już widział wyraźnie jak na dłoni
Młodzież mówiącą tylko o browarze i komórkowej telefonii
Nagle nabrał wątpliwości. Nie, jakie to niemiłe
Fajna jazda okazała się po równi pochyłej
Okaż słabość, a zostawią cie samemu sobie -
- ja to wiem, ty to wiesz, on też się zaraz dowie
O tym, że dyplom Szkoły Głównej Handlowej
Wraz z atrakcjami wprowadza w chorobę
Zaczął ciskać kurwy do komórki służbowej
Bo gdy jesteś chory - zachowujesz się tak właśnie:
Rachunek jest szesnaście, ty wyjmujesz dwadzieścia
I każesz wydać do osiemnastu, i jesteś wieśniak
Poczucie, iż atmosfera wokół się zgęszcza
Maskował słowotokiem i klepaniem po plecach
Myśl, że swój czas strawił na bezistotnych rzeczach
Czymś trzeba było zgłuszyć. Zapodał i odleciał
Dosięgła go i powaliła konkurencji macka
Rozpłynęły sie pieniądze i rozpadła wspólna paczka
Za głowę się trzymał, postawiony pod ścianą
Tak jak on dymał, tak jego wydymano
Dał mi kolega
(refren)
Dał mi kolega... Dał mi kolega, aa... (zaśpiewane znów)
(Kuteusz)
Przed lustrem z politowaniem patrzę na siebie
Zdawało mi się, że wiem, a jednak nic nie wiem
Co zrobić - w świecie karier będę zerem
W świecie cwaniaków będę frajerem
Bo co materialne, to rozpłynie się w dym siwy
Mówię mądrze, a każdy mądry jest z perspektywy
Dziś patrzę, jak imponująco dążą do szczytu
A jutro - pozazdroszczę im dobrobytu
Siedzę więc w miejscu dalej i rozważam sobie:
Kto kogo miał sprowadzać na dobrą drogę?
Siedzę jak siedziałem i rozważam sobie...