Prawdopodobnie gdybym jutro się zbuntował, takie socjalne samobójstwo całą parą
Nie miałbym nic na własność, głosem na puszczy wołał i beształ mniej odważnych inaczej by się nie dało
Miałbym tatuaży za całe plemię zwołane w emanacjach nabazgranych nocą
One by świadczyły, że się już nie zmienię. No i miałyby rację, inaczej w ogóle po co?
Choć najbliżsi płaczą naznacza tłum - zwrot o stopni osiemdziesiąt i sto
Pełne spektrum, pełny bak, pełen ból musi być, bo inaczej po co?
A gdybym był biznesmenem wieszał billboard nawet na filantropijnych inwestycjach
Bałbym się o wahacze, brał z niewiedzy milion, tępił nauczycieli co nie uczą życia
Nad niezaradnymi schyliłbym medyka gust więdnie i obyczaj, gdy on dotknie kosą
Sławianie my lubim klepsydry czytać - przebojem ich dostarczę, inaczej w ogóle po co?
Za cruzeiros parę i bobrzych skór zwrot o stopni osiemdziesiąt i sto
Pełne spektrum, pełny bak, pełen ból, musi być bo inaczej po co?
A może gdybym volkslistę podpisał, został o dziwo obywatelem Niemiec
To niech historia charczy sobie suchotnicza, ale wszedłbym w to do końca, inaczej - po cholerę?
Czarne sztylpy skórzane bym lizał choć konserwatyści młodzi zajazgoczą
Pewnie chodziłbym do Adrii i konsumował przydział - do odstrzału tchórz i zdrajca inaczej w ogóle po co?
Gdy nielotem jesteś, to choć z klifu skacz - połkną cię słodko lub wyplują gorzko
Nie można ciała tylko troszeczkę dać, gdyż niestety jest ono całością
Gdybym był sobą z niezdolnością do oceny i ze stertą w sercu rzeczy niepotrzebnych
To skoro śmieją się najszerzej najbardziej przygnębieni, pogodnie ziemski teatr bym przyjął haniebny
On już tyle ma lat a publiczności zero, pokochałbym go zatem z miejsca i ochoczo
Zrozumiałbym przytulił. Wytarł plamy ścierą i uznałbym kompletnie inaczej w ogóle po co?
Jakbym w dzwon bił. Tak na świstawce gram! Nie da się nikogo wytłumaczyć prosto!
I nikt tu nie jest tak stanowczy, jak jestem ja! Jeśli zaprzeczasz, to nie wiem po co