[Zwrotka 1]
Lecą z kalendarza kartki, życie ciągle pędzi
Biorę na własne barki je, odpocznę po śmierci
Wierz mi
Że nie przestaję ćwiczyć
Piszę rap na ulicy, by nie dostać kurwicy
Słyszysz ciszę, gdy widzisz co się dzieję
Serce staje na chwilę, gdy wokół Ciebie milczenie
Świat odebrał Ci nadzieję, że istnieją jakieś szanse
Demokrację zdławili na samym starcie
Ty i on w nierównej walce, zamknięty niczym w klatce
Hak na twarz, rzygasz znów krwią na parkiet
Lecz wstajesz, idziesz dalej, dajesz
Nie pozwolisz by frajer pluł Ci w ryj, bo nosi gajer
Wstajesz, Twoja krew zdobi chodnik
Nieprzytomny, wyrwiesz co Twoje od nich
Zwątpisz? Nie, trzymaj się man
Liczysz do trzech, łykasz tlen, tak już jest
[Refren]
Ucieka nam czas, nucę ten wątek w głowie
Tak jest człowiek, staram się choć nie mogę
Odrzucić paranoję, znowu chwycić ich za dłonie
Robić swoje by rozerwać monotonię
[Zwrotka 2]
Wiesz co mnie wkurwia? Ten cały durny plastik
Ten siedzi w łak grach, chujnia zbiera oklaski
Żal mi ich, masek parada
Głupie kukły, ruszane sznurkami lalkarza
Dla nich liczy się gaża, a nie wartości
Za hajsem pościg, z wolnych zajęć tożsamości
Dalej mam dość ich, każdego słowa gestu
Mogą robić karierę, lecz dla mnie stoją w miejscu
Patrzę w przejściu na generację marną
Podłączeni do neta, karmieni radio papką
Znam to, stykam się z tym na co dzień
Lecz co bym zrobił i tak nie wiele mogę
Człowiek powiedz, co się stało, dlaczego
Stosunek do sztuki, manifest Witkacego
Nie rozumieją nie chcą zmienić się
Liczę do trzech, łykam tlen, tak już jest
[Refren]
Ucieka nam czas, nucę ten wątek w głowie
Tak jest człowiek, staram się choć nie mogę
Odrzucić paranoję, znowu chwycić ich za dłonie
Robić swoje by rozerwać monotonię
[Zwrotka 3]
Kim byłbym bez rapu, wolę nawet nie myśleć
Był ze mną od początku, dalej stoi po dziś dzień
Dziś wiem, ile mogę mu dać, gadają że jest martwy
Nie, tylko poszedł spać
Będzie grać synu, masz to jak w banku
Nie zamkniesz mi mordy, nie ma tylu kagańców
Nadszedł czas, wyraźmy krzykiem opór
Nie chcę stać z boku, gdy na niego plują wokół
Ćmoku, go zabić się nie staraj
Dni bas z dala, środkowy wypierdalaj
Rapu kampania, PŚR hip hop w sercach
Co by się nie działo, dożywotni reprezentant
Gest zwycięstwa, podnieście w górę pięści
Głośnik trzeszczy, pasja nie dla pieniędzy
W nędzy, lubię to uderzenie
Liczę do trzech, łykam tlen, nic nie zmienię
[Refren]
Ucieka nam czas, nucę ten wątek w głowie
Tak jest człowiek, staram się choć nie mogę
Odrzucić paranoję, znowu chwycić ich za dłonie
Robić swoje by rozerwać monotonię