Gdzieś na szczycie świata bije dzwon.
Jak znak, że obietnic nadszedł czas
Zachód prostych serc, niebezpiecznych gier.
Jak duch, który każde imię zna.
Kruki czarne lecą gdzieś
A może znów są pełne pięknych snów.
Może w deszczu kocham się
A może znów tylko słów braknie już
Gdy inferno już we mnie tkwi.
Blisko tak, ostatni akt. Szepty, które znam
Że niewinne ludzkie stada nagich dusz,
Choć w pragnieniach całe, tracą bezmiar tchu.
Że tak życie kończy się, nie wie nikt.
A inferno znów wciąż we mnie tkwi
Co dzień, co noc jestem tu...
Czasem widzę, jak w szczerozłotym blasku świec
Wszystko zmienia się
Jak zabijam każdy dzień.
Nieśmiertelny sen, że pielgrzymem staję się
Bez doczesnych win
Czas obudzić się
Czasem słyszę jak piekielne bicie serc
Niszczy umysł mój
Jak zabijam każdy dzień
Kruki czarne niosą morze białych łez
Obietnice dane raz nie spełnią się
Na obrazach farby kradną kolor snu
Nigdy więcej już nie powiem "Nigdy Już"
A może sen jest pragnieniem?
A może czas cofa się?