Pytasz mnie gdzie się podziałem, dawno się przewracam w grobie
Odszedłem na stałe dlaczego sam sobie odpowiedz
Bez przemyślenia walę, niszczę i sram na morale
Podnosiłem na duchu, a nic nie dostałem wcale
Stałem się radykałem, odkąd robak we mnie umarł
Powiem ci, że to wspaniale, kiedy rozpierdala duma
No co, tak ciężko skumać to, że zabito we mnie
Spokój ducha, no to słuchaj, bo się zrobi nieprzyjemnie
Jestem martwy dla świata, w którym Jezus schodzi z krzyża
Dziury w dłoniach, z bólu płakał, ale zdołał się wylizać
Mógł wam naubliżać, żenada na dwóch nogach
Armageddon się nie zbliża, tylko siedzi w waszych głowach
Trudno się dziwić, jest naprawdę sporo miejsca
Wszyscy parszywi wyrzekli się człowieczeństwa
Uśpione społeczeństwa, wielo-orgazmowa trzoda
Co ma martwe serca i kurwa jebie się na grobach
Tych co kiedyś kochali, gotowi byli oddać życie
Za nich dziś świat się spalił, naprawdę jeszcze nie czaicie?
Drani trzeba rozwalić, ale jest ich jest cala armia
Rozgardiasz, alarm, restart, ciężka awaria
Najświętsza Maria Panna, Madzia, kocyk i wanna
Ci celebryci teraz wiesz stanowią standard
A hipokryci maszerują dumnie po alejach
Płacz rozrywanych zygot widać się nie przejadł
Rozumie ściera? Czy mam jeszcze raz tłumaczyć
Że miłość do figurek to naprawdę chuja znaczy
Nie mówię tu o tacy, bo to jest już tak ban*lne
Widzę nie dociera, cacy, no to na kurwie wygarnę
Prorok kupiony na targu, zresztą , wiesz, dam sobie spokój
Nie obudzę cie z letargu , no a ty mnie nie prowokuj
Tylko taka mała rada, bo wyczucie ci nie sprzyja
Dziś już nie jest ważne czy krzyż czy pale jej wsadzasz w ryja
[Ref.]
Panie powiedz mi, dlaczego zabrałeś mój świat
Już słabo go pamiętam
Bo przecież Ty miałeś mieć moc, która jest święta
Potrzebny jesteś dziś
[Zwrotka 2]
W sumie to lepiej, że tolerancja poleciała w kibel
Wojujący pacyfiści - jak tych gnojków nienawidzę
W towarzyskiej pierwszej lidze najpierw musisz się najebać
Dolce Gabbana, bogata umysłowa bieda
Co puszcza się w klubach jak dopcha białego do nosa
Narożniki dwa, świat i ja w kieszeni kosa
Chytry jak Mosad, bezwzględny jak Putin
Uwolnić p**y Riot, potem skurwiela udusić
W najbliższym towarzystwie już nie ludzie, a szarańcza
Cągle przenoszone droga płciowa toksyczne kłamstwa
Mówisz nienawidzisz chamstwa,"lubię to", kurwa "me gusta"
Widzę od ciągnięcia kumplom już ci popękały usta
Zapalnik ustaw to ostatnie odliczanie
Codziennie widzę piekło, nic gorszego się nie stanie
Gdy tu zejdą aniołowie, ci przywołani przemocą
Zwrócą nas przeciw sobie, pytanie tylko po co?
Deszcz bezwładnych ciał pada z dachów tych budynków
Gdzie krzyk, krew i szał zastąpił wygładzanie tynku
Kochany synku mama dzisiaj dłoni ci nie poda
Bo nie chciała żebyś żył, a nie mogła cie wyskrobać
W imię Boga ma nosić w sobie żywy dowód gwałtu
Nie wiem kto jest ojcem, było czterech no i chlali w parku
Proszę niech pan coś z tym zrobi, bo mnie wstyd tak bardzo zżera
Zamknij mordę głupia kurwo i inaczej się ubieraj
I co dalej chamie wspierasz tego dziada z Watykanu
Hołownię, Cejrowskiego, Nycza i resztę baranów
Dominacje Stanów i kult Unii Europejskiej
W imię zmian należy podłożyć bombę na wiejskiej
Wiesz ja sram na konsekwencje, mimo zaciśniętej pętli
Bo od zawsze mam tendencje, żeby zasiać spory mętlik
Chociaż kiedyś bylem inny, jebać, nie pamiętam
Wracam tam skąd przyszedłem, bo już lód pode mną pęka
[Ref.]
Panie powiedz mi , dlaczego zabrałeś mój świat
Dziś zżera mnie męka
Bo przecież Ty miałeś mieć moc, co uwalnia od piętna
Z którym muszę żyć