Nie myślę już wcale, by się tutaj wstydzić
Patrzę na zegarek, mój chyba czas wybił
To szybki numerek, raperom na scenie zapewnię aferę, jak Lew Rywin
To daje nadzieję, gdy z dźwiękiem dziś
Wjeżdżam na Twój teren, jak MTV Cribs
Wpadłem, jak nikt
Nie jadłem obiadu, więc zjadam tu ich
Pomału do celu od dwudziestu lat
Choć wielu, by wolało, żebym przestał grać
Przestać mam? Mój potencjał znasz
Nic nie powie reszta, kiedy w rękach mam mic
Jak Riley Finn wszystko tu dziś uzyskałem pracą
Te sk**e, mój styl i każdy tu rym tłumaczą Ci to jak translator
Mów mi Korzeniowski, bo duży mam dystans, wiem o co z tym chodzi
Gorzej, że Ci chłopcy są dziś jak barista, bo każdy tu z nich chce tylko mi słodzić
Jestem typem szaleńca, lecz kiedy wchodzę na te bity, to zawsze napędzam
To tempo i powiedz oponentom, że robię to za często, aby skończyć w Tesco
Swój byt i chuj z tym chłopaku, lecę na poczwórnych, pcham MC's do piachu
Się bawię jak Bachus rymami na tracku, nie dając Ci chujni, poznasz po tym fachu
Mnie, tu dziś, wiesz kto wbija do gry
Ruszyła ta lawina, bo gdy tylko tu nawijam, to słychać, że karta tu sprzyja już mi
Jestem, pędzę, więcej Ci dam
Reszcie powiedz że wreszcie w to gram
Kiedy wchodzimy na bity nigdy nie ma tu tej lipy, hashtag; iglasty las
Musiałem to tak, musiałem to tak dziś tu zrobić
A gdy nie masz jaj, gdy nie masz jaj, nic nie spłodzisz
Dobrego na bitach, dlatego Cię pytam o ego tu dzisiaj
Bo wiedzą że płyta, mój sezon dziś wita, zbyt długo to przyczaj grałem tu tak skromnie jak Jezuita
Lecz dziś, pora, pora nakarmić swą dumę
W locie krzyczę Tora-Tora, się wyróżniam; Emanuel
Olisadebe i boli to Ciebie, gdy gonisz zmęczony, a to nadal debet
Ja wolę być pewien, powoli ten szczebel omijać, nawijam i widzę dziś Ciebie
I widzę scenę, ona jest tu troszkę w szoku, szoku
Mój rap to antidotum na rapsy tamtych tłoków
Mocniej, szybciej, dalej w to gram
A pośród tych lalek mów mi Mr. Punch
Pora na lunch, zjadam tę scenę
Nadal nota bene, wpadam i coś zmienię
Nie chcę być raperem
Wolę na tej drodze zostać ghost riderem
To Twoje problemy i wiesz co się dzieje
Już nie czuję tremy, jedynie wkurwienie
Na świat, muzykę, tych ludzi
I te hasła proste, politykę, budzik
To co daje postęp, na całe te brudy
I dziwne emocje, gdy z kacem się budzisz
O, gram zdrowo ziom co lepsze na tej bani
Dawno będąc ponad modą tą; Wieża Eiffla; Paryż
Skreśliłeś mnie stary, to masz przejebane
Dziś czujesz te ciary, gdy gram to na amen
Gdzie liczą się dziary, nie liczy się talent
A to usłyszałeś i zmieniłeś zdanie
Wierzyłeś w to stary, jestem Twoim fanem
I też czuje ciary, że tak to nagrałem
Gdzie liczą się dziary nie liczy się talent
A to usłyszałeś i zmieniłeś zdanie
Mój krajobraz coraz piękniej tu wygląda
Zmiany sceny cykliczne jak zmiany Jamesa Bonda
Dziś oglądam jedząc torta, takie widowsko
I nie jest mi za słodko, że sukces jest tak blisko
Ale wchodzę na bity, zawsze tu jestem tym kotem w tej grze
Dalej dla sceny jak Propejn i lecę tu przy tym po bicie, jak VNM
Taki progres, progres, szmato dziwi Cię to?
Mam punche ostre, jakbym naostrzył je tu maczetą
Siema Kraków, siema Tomaszów, siema Polska
Wszystko dziś gra tu, już więc na luzaku spalam jointa
Za lata treningów, godziny w pizdu
Wiary tu mimo słuchania tych gwizdów
Idę za ciosem jak na ringu
Level podnoszę; gama fis-dur
Miło słyszeć, jestem w grze, to całkiem spoko
Gdy pytają mnie jak leci dziś, mówię dość wysoko
Jestem spokojny, o to gdzie to doleci dziś
Scena puszcza oko mi, gdy znów cisnę zwroty im