Idziemy przez las, pijani od słów; No dobrze, po prostu idziemy pijani Uciekły znów nam ostatni pociąg do Indii I ostatni bus do Warszawy Nikt nie spotkał się ze stwórcą zaanonsowany Więc ja zrobię to jako pierwszy Nie napisałem go, więc chociaż jestem słabej wiary To nie mogę go skreślić Pytasz dlaczego śmierć, dlaczego wojny, dlaczego marketing I dlatego wódka Nie przepiję talentu bo go nie mam; Upojny balsam dla duszy, dla ciała trutka Gdy ja nawalony Ty jesteś wspaniała choć smutna Moja refleksja mnie wzrusza; Jeśli będę reflektować gwałtowniej Powieś mi torbę z plastiku na uszach I nie bierz życia tak serio bo to czerstwy kawał, nie warto odczuwać stresu Od stresu są wrzody i zawał i wtedy Nie można pić już nawet Xeresu Twoje dzieci nie udźwigną ciężaru Twojego sukcesu Zaczną się wkłuwać w przedramiona A moje sprzedadzą butelki i zaczną zupełnie od nowa... Zaczną od nowa, od nowa znów, zaczną zupełnie od nowa... Sprzedałem butelki, zaczynam od nowa To dom, to kot, to mama i tata Udźwignę ten ciężar wielki i najpierw Udam się na podbój wszechświata Potem zmogę stres, los wygram z loterią Dam demonom swym mata: Tak by było najprościej Ale życie nas bierze serio i wymaga odwrotnej kolejności Zatem zrywam z głowy torbę i śpiewam faktom na przekór że jesteś wspaniała Chcesz przecież kłamstw na trzeźwo a nie chcesz prawd na fleku Wbrew przesłankom się staram też szukać talentów w człowieku... A tak w ogóle dlaczego wojny Dlaczego śmierć w tak młodym wieku Dlaczego mnie to nie interesuje? Jestem słabej wiary, walczę z tym i zwyciężam Zajety walką skreślam większość wierszy Nikt nie spotka się ze stwórcą jako sędzia Nie ma do czego się spieszyć Autobus i pociąg zawiozą nas wszędzie Ty się cieszysz bo skończył się twardy chodnik Idziemy przez las, idziemy pijani od słów I szkoda, że tylko od nich Idziemy przez las, idziemy pijani od słów I szkoda, że tylko od nich