Abradab - Towarzystwo lyrics

Published

0 156 0

Abradab - Towarzystwo lyrics

[Intro: Abradab] Ta, D-A-B [Zwrotka 1: Abradab] To był zbyt długi dzień Spisałem go na straty, wracam już do chaty więc Myślałem że za chwilkę będę siedzieć z drinkiem lecz Jeszcze na dole telefonu słyszę dźwięk Dzwoni mój człowiek, on Wyciąga mnie do nowej knajpy parę przecznic stąd Na starym mieście - mówię zajebiście ziom Bo w tym momencie podjechałem pod swój dom Poczekaj chwilę tylko wejdę na górę Czegoś się napiję, włożę świeżą koszulę Żonę przytulę, a tak w ogóle Jeśli będzie ostro nakręcę moją GoPro dokument Spotkajmy się na miejscu! No to nara! A ja ogarnąć się szybko staram I po chwili widoczny z dala, już zapierdalam W bialutkich superstarach nówka para [Refren: Grubson] Dziś wieczorem nie chcę usnąć, a przerwać nieróbstwo Więc spoglądam w lustra szkło Ej, co jest? Jak zrobić się na bóstwo, gdy to co wczoraj szło dziś ma już drugie dno? Mus to oszczędzać się z wódką bo gdy się zrobi gruz to pewnie palnę głupstwo ziom Ej, polej lepiej do głowy olej! Jeśli masz ciągle pusto zamiast folgować gustom yo! [Zwrotka 2: Abradab] Na mieście znajduję klub Przed wejściem jeszcze się widocznie nie zagęścił tłum A trochę z dala szlugi jara tylko kilka dup I wśród nich ruda posiadaczka cudnych ud Hmm hej! Spotykam się kumpla też Zbliżamy razem się do bramy, z której bramkarz zszedł I gdy przychodzi kiedy z ziomem wchodzić chcę podchodzi ona i pyta mnie czy chcemy wejść Mówię jej: tak! Ona, oj nie mój drogi Musisz znać dress code by przejść przez nasze progi Nie gramy w baseball, a zresztą spójrz na swoje nogi - W takich butach uprawiamy jogging Och! Czy mnie nie myli słuch? Czyżbym ubrany był dla panny jak ostatni żul? A może jest to lokal, którego rzeczony próg Jest za wysoki dla naszych "sportowych" nóg? Ej yo i szkoda dalszych słów Być może wyglądamy tak, że komuś damy w dziób Lecz nade wszystko stanowisko jakie ma ten klub Sprawia, że o towarzystwie decyduje tu but! [Zwrotka 3: Grubson] Na termometrze plus 30 stopni, bezwietrznie Pięć słów w kabzie, w końcu weekend wolny od koncertów Jest luz bez dwóch zdań, ale jak się ubrać? Pomogę Ci tylko przed lustrem stań No cho cho choć, zaufaj mi, mam bagaż doświadczeń pod pachą Możesz polegać na mnie, pora wyjść na miasto Żeby wyjść musisz wyglądać jak el macho Koszula, muszka, kany, Don Vito Weź zamilcz, a ty nie słuchaj go bo to Pies na baby, który by tylko zdradzał żonę swą Jeszcze rozkaże Ci być dla odwagi zarzucił ekstazy I władał Scyzorykiem jak Gerwazy Idziedz na balet, nie do pracy Więc lepiej zapnij pasy, spodenki, t-shirt, adidididasy Normalnie o tej porze, tak wozić się możesz Nie daj boże, jaja mieć spocone, najgorzej! [Refren: Grubson] Dziś wieczorem nie chcę usnąć, a przerwać nieróbstwo Więc spoglądam w lustra szkło Ej, co jest? Jak zrobić się na bóstwo, gdy to co wczoraj szło dziś ma już drugie dno? Mus to oszczędzać się z wódką bo gdy się zrobi gruz to pewnie palnę głupstwo ziom Ej, polej lepiej do głowy olej! Jeśli masz ciągle pusto zamiast folgować gustom yo! [Zwrotka 4: Grubson] Godzinę później zdecydowany na drugą opcje Wolę jak jest luźniej, choć nie będę dziś sportowcem Opanowane libido, robię p.o.m.i.d.o.r. w Rybniku - Czyli powolny obchód miasta i dookoła rynku Bujam się, bujam, muszę w końcu dać gdzieś nura "Ty patrz na tego chuja, dawaj go" Nie szata zdobi człowieka, dobrze! Tu nie wejdziesz, tam nie wejdziesz i jeszcze dostaniesz w mordę [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]

You need to sign in for commenting.
No comments yet.